nacjonalizm-i-jego-radykalny-przekazObserwując obecny ruch nacjonalistyczny można dojść do wniosku, że jego radykalizm i przekaz ulega często wewnętrznej poprawności politycznej, ograniczaniu własnych inspiracji i rozwoju idei. Drugą bolączką jest też pewne asekuranctwo w postawach i przekazie wobec tych, do których chcą trafić nacjonaliści. Liczebny rozwój nacjonalizmu w Polsce nie poszedł niestety w parze z jakością zarówno działania, jak i ludzi, i zdaje się że zatrzymał się w okolicach roku 2010 i lat następnych, zachłysnąwszy się przypływem widzów i własną sławą, a głównym kryterium działania stała się ilość ludzi obecnych na poszczególnych wydarzeniach.

Celem działania nacjonalistów jest dobro narodu, dobro w rozumieniu stworzenia społeczeństwa ludzi wolnych, wolnych również od ciągłej obawy o kwestie ekonomiczne, a także narzuconej hierarchii, gdzie wartością człowieka jest to, co sobą reprezentuje a nie to gdzie się urodził czy ile zgromadził środków materialnych i w końcu społeczeństwa świadomego oraz połączonego realnymi więzami wspólnotowymi. Ten obraz kłóci się z obrazem nacjonalisty czy idei nacjonalistycznej, który wytworzył sobie przeciętny członek naszego narodu. W wizji tej dominuje oczekiwanie od nacjonalistów o dbałość o historię i politykę historyczną oraz kult płytkiego patriotyzmu, a w kwestii aktywności, o zajmowanie się działaniami mającymi upamiętniać historię, organizować marsze, pikiety, spotkania historyczne, uczestniczyć w budowaniu pomników i podobnych tego typu akcjach.

Poruszany w tekście patriotyzm jest definiowany jako pozytywne uczucie wobec narodu i ojczyzny, współczesna obserwacja tej postawy nakazuje twierdzić, iż jest ona irracjonalna i bezrefleksyjna. Za tymi uczuciami wobec narodu i ojczyzny nie idzie jakiekolwiek działanie i myśl, po za werbalnymi i zewnętrznymi gestami i postawami, które nie niosą za sobą żadnego realnego efektu i oddziaływania. Występuje tu rażący brak świadomości, a w powszechnym mniemaniu sednem tej postawy ma być jedynie obchodzenie świąt narodowych, rocznic, bez jakiegokolwiek odniesienia do przyszłości czy realnej wspólnotowości. W opozycji do tego jest postawa nacjonalistyczna, zbudowana na racjonalnych przesłankach, zawierająca w sobie idee wspólnotowości i postulująca konkretne działania dla dobra narodu, promująca przede wszystkim powszechną świadomość wszystkich członków narodu, do którego należy władza a nie wąskiej elity, uzurpującej sobie prawo do decydowania w imieniu narodu i za cały naród. Słowa te być może nie należą do zbyt miłych i wielu z pewnością się z nimi nie zgodzi, jednak ilość flag wywieszanych na 11 listopada, zupełnie nie przekłada się na sytuację w kraju. Nie jest to potępienie patriotyzmu rozumianego jako dbałość o kraj i wspólne dobro, a potępienie postawy, która ogranicza patriotyzm do jego jedynie zewnętrznych objawów i która praktykowana jest przez większość rodaków.

Zajmowanie się przez nacjonalistów problemami dnia dzisiejszego i przyszłości, budzi często zdziwienie czy wręcz oburzenie, takie głosy chcą spychać nasze działania jedynie do zajmowania się tym co już było, do okrągłych słów, które nie mogą nikogo urazić i niczego zmienić w obecnej rzeczywistości. Do fałszywej rocznicowej jedności. Takie oczekiwania są na rękę głownie politykom, a wraz z nimi obecnemu systemowi. Skanalizowanie działań nacjonalistów jedynie do przekazu historycznego i oczekiwanie od nich budowania i umacniania patriotyzmu jest tak naprawdę wzmacnianiem obecnego systemu, tak pojmowany patriotyzm identyfikuje ludzi z obecnym systemem społeczno – politycznym i kultem obecnego ustroju państwa polskiego. Patriotyzm w Polsce jest silny, niezależnie od przekonań politycznych lub ich braku, tylko że nic, poza werbalnymi deklaracjami o przywiązaniu i dumie, za nim nie idzie.

Obecnie uliczny przekaz nacjonalistyczny to przekaz typowo historyczny, jest to skutek braku pomysłów jak zorganizować przekaz skierowany na sprawy teraźniejszości i przyszłości. I także skutek braku pomysłów jak przyciągnąć szerokie masy do zainteresowania się takimi tematami. Przekaz historyczny jest też również pójściem na łatwiznę, oraz najłatwiejszym sposobem uspokojenia własnego sumienia w kwestii aktywności oraz chęcią podwyższenia swojego ego i prestiżu grupy. Dużo łatwiej zgromadzić setki lub nawet tysiące ludzi na marszach rocznicowych niż zgromadzić kilkadziesiąt w obronie lokatorów, praw pracowniczych, złej polityki rządzących czy innych palących spraw. Oczywiście, takie akcje też się odbywają ale napotykają na spore problemy z frekwencją i często egoistyczną postawą uczestników poprzednich wydarzeń rocznicowych, krytykujących roszczeniowość innych grup zawodowych i społecznych. Można, niestety, zatem stwierdzić, że na większości wydarzeń o charakterze rocznicowym nie ma nacjonalistycznego przekazu, opiera się on na patriotyzmie, publika tych wydarzeń nie jest nacjonalistyczna, a na pewno nie reprezentuje już nowoczesnego i rewolucyjnego nacjonalizmu.

I tu pojawia się smutna refleksja, że o ile wydarzenia rocznicowe przyciągają setki a nawet tysiące ludzi to próby organizacji wydarzeń mających zwrócić uwagę na sytuację obecną przyciągają zazwyczaj garstkę zapaleńców, zazwyczaj niestety samych aktywistów poszczególnych grup. W odniesieniu do rzeszy, tych, którzy deklarują podziw i szacunek do walki np. Żołnierzy Wyklętych napawa to raczej smutkiem, gdyż właśnie ci Wyklęci starali się zmienić rzeczywistość wybierając drogę walki zbrojnej a nie narzekania, w którym ich rzekomi kontynuatorzy są wprawdzie mistrzami ale jednak jakiejkolwiek aktywności społecznej nie podejmują, zasłaniając się egoizmem, strachem a przede wszystkim chyba już każdemu znanymi słowami: „że to nic nie zmieni”.

Winnym takiego odbioru nacjonalistów, nie jest nikt inny jak sami nacjonaliści. Z braku pomysłów na działanie, a także społecznego oczekiwania wybrano najłatwiejszą i niewymagającą większego wysiłku drogę antykomunizmu, odgrzewanego lata po upadku PRL-u. Przekaz antykomunistyczny jest przekazem chwytliwym, podobnie jak wszystkie przekazy „anty”, szczególnie w polskim społeczeństwie, które w swych deklaracjach jest wrogo nastawione do każdej władzy. Jednak nie niesie za sobą jakichkolwiek pozytywnych skutków. Lata demonstracji i propagandy pod hasłami „precz z komuną”, zrobiły swoje, prosto myślący człowiek pod wpływem takiego przekazu doszedł do wniosku, że skoro nie „komuna” to kapitalizm i został mentalnie wepchnięty do obozu liberalnego, który dominuje w obecnym dyskursie. Do obozu, który jest zdecydowanie antynarodowy, a niestety spora część uczestników wszelakich marszy jest obrońcami liberalizmu i kapitalizmu, ewentualnie zupełnie nie interesują się oni polityką rozumianą jako działaniem dla dobra narodu, a ich powodem przybycia na tego typu wydarzenie jest moda czy środowisko, w którym dana osoba się obraca.  Przekaz nacjonalistyczny trafia raczej w próżnię i jedynymi efektami są miłe dla oka demonstracje, których uczestnicy po ich rozwiązaniu czują się spełnieni po odbębnieniu ich patriotycznego obowiązku.

I tu dochodzimy do pewnego rodzaju problemu autocenzury. By nie urazić myślących mniej lub bardziej liberalnie uczestników demonstracji, przekaz jest często wygładzony, tak by był strawny dla każdego, kto tego dnia chce pojawić się w miejscu pamięci. Jednak wraz z postępującą radykalizacją haseł i przekazu może dojść do tego, że uczestnicy którejś z kolei edycji danego wydarzenia po prostu nie przyjdą, gdyż przestaną identyfikować się z jej przekazem. I tu pojawia się pytanie: które wyjście jest lepsze? Wydaje się, że jednak nie należy naśladować polityków i nie próbować ukrywać prawdziwych celów i poglądów, należy próbować dotrzeć do ludzi w takiej formie, by możliwie prosto i jasno wytłumaczyć nasze idee. Terapia szokowa nie jest tutaj wskazana, liczy się systematyczne trwanie na swoich ideowych pozycjach. Oczywiście, to zadanie nie jest łatwe i trudno by przy jego realizacji nie ponosić porażek, jednak naszym celem jest uświadomienie narodu i poprawa jego sytuacji, a nie zgromadzenie wokół siebie bezpoglądowych klakierów i własna oportunistyczna postawa. Radykalizm naszych poglądów polega na odrzuceniu obecnych schematów myślowych, dlatego należy się liczyć z potępieniem dotychczasowych sojuszników.

Sam przekaz nacjonalistyczny powinien być jasny i klarowny w swym określaniu celów, tak by nie było wątpliwości jaki jest cel postulatów radykalnych zmian. Lepsza jest mniejsza grupa osób świadoma swoich idei, niebojąca się używać haseł, słów i poglądów, które w obecnej rzeczywistości nie są popularne niż większa grupa, poprawna politycznie, jaką przy bliższym poznaniu nie łączy żadna wieź ideowa poza pustymi hasłami i truizmami. Tyczy się to zarówno przekazu werbalnego na demonstracjach, słowa pisanego na nacjonalistycznych portalach, jak i przekazu poza werbalnego w postaci banerów i symboli, grafik, wlepek czy murali. Cechą tego przekazu musi być jasne wskazanie wroga – wroga prawdziwego, a nie szukanie działających jedynie na emocjach tematów zastępczych, chwytliwych, jednak nie wpływających zupełnie na położenie narodu. Widać tu postęp szczególnie w zakresie projektów graficznych, które odchodzą od typowego dla lat wcześniejszych orła i nazwy grupy na rzecz przekazania odbiorcy treści innych niż te, że taka grupa istnieje. W obecnie dominującej kulturze obrazkowej przekaz graficzny ma wielokrotnie większą skuteczność, jednak jest tylko podstawą, bez słowa pisanego i refleksji będzie to czysto emocjonalne i nietrwałe przywiązanie do wyznawanych idei i wartości.

Decydując się na radykalne i otwarte głoszenie swoich poglądów należy liczyć się z tym, iż nastąpi odpływ rzeszy sympatyków, którzy przychodzili na wszelkie demonstracje jedynie z powodu płytko rozumianej pamięci historycznej i samego patriotyzmu. Świadczy to tylko o ich rozumieniu patriotyzmu i nacjonalizmu, niewątpliwie przykre jest, gdy następuje widoczny odpływ ludzi na tego typu imprezach, ale w końcu nie ma co tworzyć papierowego tygrysa, z którym nie ma więzi ideowej. A w sytuacji próby i konieczności zorganizowania akcji o innym charakterze nie ma zupełnego zrozumienia, odzewu i współdziałania z takimi sympatykami. Na dłuższą metę ludzie, uczestniczący w takich akcjach znudzą się nimi i wraz z upływem mody i tak odejdą.

Tu pewnym remedium jest zaniedbywana na rzecz przekazu zewnętrznego praca u podstaw w grupach nacjonalistycznych. Praca, która ma na celu zwiększenie lub w ogóle wzbudzenie prawdziwej i świadomej ideowości i samodoskonalenie ich członków na różnych płaszczyznach. Grupy nacjonalistyczne powinny być otwarte na osoby z zewnątrz, z narodu, o który przecież wspólnie walczymy. Zamknięty charakter grup, tworzy z nich środowiska raczej o charakterze towarzyskim, a rewolucyjność i wspólna idea stają się dodatkiem, nie zaś sednem ich istnienia. Także otwartość grup oznacza przypływ nowych aktywistów czego wagi nie trzeba tłumaczyć, w końcu chyba każdemu z nas marzą się wielotysięczne demonstracje nacjonalistów, na których nikt nie jest z przypadku, a każdy jest świadomym i oddanym idei członkiem. Oczywistym jest, iż nie zdarzają się ludzie o takich samych poglądach, zresztą unifikacja narodu przeczy hasłom wolności, które propagujemy. Dyskusja wewnątrz grup, wewnątrz całego ruchu, oczywiście na bazie wspólnie przyjętych wartości i idei jest czymś naturalnym, zgodnym z naszą europejską kulturą, potrzebnym i świadczy o żywotności idei. Autonomiczni Nacjonaliści nie są organizacją wodzowską z narzuconą hierarchią i przywódcą, którego zdanie, w najdrobniejszej sprawie jest obowiązujące dla wszystkich aktywistów – jesteśmy grupą ludzi wolnych, dla których różnice zdań są powodem do dyskusji i refleksji, a nie wykluczenia.

Należy jasno stwierdzić, że 25 lat propagandy i dominacji systemu liberalnego zrobiło swoje. Naród zyskał mentalność niewolnika, uwiązanego kwestiami ekonomicznymi i wierzącego w jedyną słuszną ideologię. Może nie tyle wierzącego w nią, co niewyobrażającego sobie, że można dokonać rewolucji, obalając ten system i tworząc zupełnie nową jakość. Kapitalistyczne i liberalne dogmaty są dla szerokich mas niepodważalne, a ich negowanie rodzi oskarżenia o choroby psychiczne, niedojrzałość czy bujanie w obłokach. Dlatego też nasz przekaz musi poderwać tę szkodliwą wiarę w to, że ten system jest co prawda niedoskonały ale nic lepszego nie wymyślono.

Jedynie przekaz radykalny, bezkompromisowy, obnażający bezpośrednio zło obecnej rzeczywistości i promujący rewolucyjne rozwiązania może być alternatywą dla wszystkich parlamentarnych projektów, które prędzej czy później ulegną politycznej poprawności – są one zmuszone poruszać się w określonych ramach i zostaną w końcu skorumpowane przez system. Naszym celem nie jest odgórne narzucenie nieświadomym masom naszych idei i rozwiązań i uczynienie z nich politycznych niewolników. Celem jest powszechna świadomość, w wyniku której naród sam podejmie walkę o swoje dobro, niszcząc obecny ład i zaprowadzając nowy porządek.

KK

Zobacz również:
O potrzebie ideowości
Hodowla „gimbopatriotyzmu”