W minioną niedzielę (8.01) sporą część tematycznych mediów, donoszących o nowinkach w świecie sportów walki, obiegła informacja o bardzo prawdopodobnym ponownym odwołaniu udziału Niko Puhakki – fińskiego utalentowanego zawodnika MMA – w gali Konfrontacji Sztuk Walki. Podobnie jak w przypadku odwołania walki Fina na poprzedniej gali (czytaj: Niko Puhakka nie wystąpi na KSW 17. Polsat obawia się „skandalu”), pewne środowiska nie potrafiły zdzierżyć jego osoby za sprawą kontrowersyjnych poglądów, które ten ponoć propaguje. Nie pomogły nawet różnorakie stosowane dotychczas zabiegi, mające na celu „zaprzestanie propagowania” mogących budzić kontrowersje napisów czy symboli – tatuaże na ciele Puhakki zakrywano np. rashguardem, czyli specjalnym kostiumem do walk MMA, wreszcie nawet sam fiński zawodnik pozbył się niektórych „malunków”, nanosząc na nie inne, nie budzące już kontrowersji wzory. Skąd zatem wciąż powracające oskarżenia, słanie donosów oraz w gruncie rzeczy bezpodstawny szum w mediach i wśród organizatorów zawodów mieszanych sztuk walki?

Czwarta władza

Wspominając między wierszami o „pewnych środowiskach” mącących wokół tej sprawy, nie było problemów z dobraniem pasującego do tematyki artykułu zdjęcia z „autonomowego” archiwum. Niko Puhakka stał się bowiem wrogiem numer jeden przede wszystkim dla Gazety Wyborczej, która przy każdej wizycie Fina w Polsce wylewała na swoich łamach litry nienawistnej żółci. To właśnie publikacje GW przyczyniły się do odwołania walki Puhakki z Maciejem „Irokezem” Jewtuszko na zeszłorocznej gali KSW w Łodzi – transmitująca galę stacja Polsat w obawie o „negatywną prasę” postanowiła ugiąć się pod naciskami, wywierając przy okazji presję na organizatorów Konfrontacji Sztuk Walki w celu cofnięcia zaproszenia dla zawodnika z Finlandii. Warto w tej kwestii nadmienić, że denne publikacje wszelakich dziennikarskich „znawców poglądów Puhakki” przed listopadową galą w Łodzi, na których swą decyzję oparły Polsat i szefostwo KSW, przybierały coraz to bardziej absurdalne rozmiary. Starano się między innymi przekonać, że „ruchy będące bliskie poglądowo” z fińskim zawodnikiem są tożsame z kreowanym przez mainstreamowe media na „skrajnie prawicowego ekstremistę” szaleńcem-zamachowcem Andersem Breivikiem z Norwegii. I to już nie tatuaże na ciele Puhakki, a właśnie sam Anders Breivik był powodem cofnięcia decyzji o zaplanowanej walce.

O cofnięcie tegorocznego zaproszenia dla Niko Puhakki miał z kolei ubiegać się sam polski rząd. Dzień po informacji, która ukazała się na łamach sportowych portali, właściciele Federacji KSW wydali oświadczenie w związku z odwołaniem występu Fina. Czytamy w nim: (…) Decyzja ta ma związek z szacunkiem jakim Federacja darzy opinię publiczną oraz wiarą, że uczucia i wartości moralne są nie mniej ważne niż emocje sportowe (…) [1]. Zaledwie kilka godzin później na swoich łamach sukces odtrąbiła Gazeta Wyborcza. W artykule Adama Małachowskiego pod tytułem „Nie chcemy w Płocku Blood and Honour i człowieka-tapety. Faszyzm nie przeszedł” czytamy: W jeden dzień udało nam się doprowadzić do odwołania przyjazdu do Płocka Niko Puhakki, kojarzonego z ruchami neonazistowskimi zawodnika sportów walki (…) [2]. Czy więc decyzja podjęta przez Federację była w pełni samodzielna? Tego nie wiemy. Nie ulega jednak wątpliwości, że „opinia publiczna”, którą tak wielkim szacunkiem darzą właściciele KSW, ma powody do radości.

„Nie będę się niczego wypierał”

No właśnie, jak to w końcu jest z tymi poglądami Puhakki? Gdzie nie spojrzeć, tam neonazizm, Blood and Honour, a niekiedy nawet Anders Breivik. Pragnąc jednak dogłębniej przyjrzeć się temu zagadnieniu, ciężko jest znaleźć jakiekolwiek polityczne deklaracje ze strony Niko, czy to w przeprowadzanych z nim wywiadach, czy to w którymkolwiek z dokładniej poświęconych jego osobie miejsc. Odnosząc się do rozmów z Puhakką, warto przypomnieć przeprowadzony przez Artura Przybysza z Federacji KSW (tak, tej „szanującej opinię publiczną”, kimkolwiek by nie była), który znajdziemy między innymi na portalu FightSport.pl [3]. W krótkiej rozmowie zatytułowanej „Trzymam się z dala od kłopotów”, Puhakka udzielając zaledwie jedno-dwuzdaniowych wypowiedzi, rzuca ciekawe światło na swoją postać oraz chcąc nie chcąc świeci dobrym przykładem.

– Zastanawiałeś się kiedyś, co byś robił gdybyś nie zaczął startów w MMA? – pyta autor wywiadu. – Pewnie siedziałbym w więzieniu. Trenując i wychowując moje dwie wspaniałe córki trzymam się z dala od kłopotów – szczerze odpowiada utalentowany fiński zawodnik.

Dla wielu błyszczących w mediach socjologów i psychologów, którzy tak naprawdę minęli się z powołaniem, postawa Puhakki zapewne nie jest niczym więcej, jak tylko wyznaniem byłego bandziora, którego nie należy brać na poważnie – ot, margines marginesu. Wiele innych osób powinno jednak dostrzec ważne przesłanie płynące z tej wypowiedzi. Sylwetka Niko z pewnością może bowiem uchodzić za koronny przykład zbawiennego wpływu zmagań sportowych i ciężkiej pracy nad sobą na życie jednostki, co potwierdzi wielu – notabene niezwiązanych z „poglądami Puhakki” – trenerów, zawodników oraz przede wszystkim trudnych dzieciaków z osiedli i podwórek, dla których samodoskonalenie się na sali treningowej (bez różnicy, czy były/są to sztuki walki, czy któraś z innych dyscyplin) okazało się jedynym i udanym wyjściem z miejskiego bagna, które nie oszczędza żadnego z lubiących skoki adrenaliny małolatów.

Dlaczego więc w najróżniejszych dyskusjach dotyczących kontrowersji wokół zawodnika z Finlandii porusza się jedynie wątek jego tatuaży i rzekomych sympatii politycznych? Odpowiedzi na to pytanie znajdziemy dziesiątki, z pośród których dominującą część stanowić będą te poruszające kwestię obiektywności dzisiejszych mediów – szersze rozwodzenie się nad nimi pozwolę sobie zostawić na inną okazję, w tym tekście zaledwie zdawkowo się do niej odnosząc. Czołowym medialnym argumentem przemawiającym za rzekomym „neonazizmem” Puhakki, przywoływanym niemal przy każdej możliwej okazji (zwłaszcza w polskojęzycznych nośnikach informacji), jest cytat Niko, który wypowiedział w trakcie schodzenia z klatki po jednej ze swoich walk. Zawodnik zapytany przez jednego z dociekliwych dziennikarzy o towarzyszące jego poglądom kontrowersje, odpowiedział krótko: „Nie będę się niczego wypierał”. I można teraz dochodzić, czy Finowi chodziło o potwierdzenie wszystkich przypisywanych mu oskarżeń i nieraz epitetów, czy o szybkie i lekceważące odprawienie goniącego za sensacją dziennikarza. Najlepiej więc niech każdy samemu spróbuje dociec „co autor miał na myśli”.

You are welcome, Niko!

Pomimo całej masy medialnych paszkwili, Niko Puhakka dzięki swoim umiejętnościom, budzącym respekt stylowi walki, czy wreszcie osobowości i życiowej historii z pewnością zawsze będzie mile widziany w Polsce. Może niekoniecznie na komercyjnych galach, które w pogoni za dobrą prasą i darami od sponsorów zatraciły ducha sportu i prawdziwej rywalizacji – za to na mniejszych, klimatycznych salach, dzieląc się swoimi doświadczeniami i umiejętnościami z innymi. I choć ujadające psy największych medialnych agencji przy pomocy państwowego aparatu represji zaczęły szczekać także w tych miejscach (patrz: niedoszłe seminarium dla zawodników lubelskiego K1 Center na Podhalu), nikt nie powinien obawiać się, że jeden z najbardziej utalentowanych zawodników w kategorii lekkiej (do 70 kg) MMA zrezygnuje z wizyt w kraju nad Wisłą.

J.

Na zdjęciach: Seminarium z Niko Puhakką w Lublinie, w marcu 2011 roku. Zdjęcia nadesłał jeden z uczestników.

Przypisy:

[1] http://fightnews.pl/wp-content/uploads/2012/01/niko-puhakka-o%C5%9Bwiadczenie-kopia.jpg
[2] http://wybiórcza.pl/1,75248,10930301,Nie_chcemy_w_Plocku__Blood_and_Honour__i_czlowieka_tapety_.html
[3] http://fightsport.pl/wywiady/niko-puhakka-trzymam-sie-z-dala-od-klopotow-wywiad.html