Samozwańczy „wolnościowcy” o rzekomo konserwatywnym zabarwieniu przekonują coraz częściej, iż rządy Prawa i Sprawiedliwości cechują się głównie etatyzmem lub po prostu socjalizmem. Publicysta ekonomiczny Piotr Wójcik zwraca jednak uwagę, że egalitarne rozwiązania wprowadzane przez rządzących mają swoje konserwatywne podstawy, a najważniejsze programy obecnej władzy były w przeszłości wdrażane właśnie przez rządy konserwatystów.

W artykule opublikowanym przed kilkoma dniami przez „Gazetę Polską Codziennie”, Wójcik odnosi się do zarzutów stawianych rządowi Beaty Szydło głównie przez konserwatywno-liberalnych publicystów, a także przez administratorów wielu popularnych „blogów opinii” prowadzonych głównie w sieci społecznościowej Facebook. Krytycy PiS-u twierdzą bowiem, że ugrupowanie to wprowadza rozwiązania etatystyczne i socjalistyczne, nie bacząc przy tym na fakt, iż wyborcy ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego przed dwoma laty poparli program oparty na rozwiązaniach prospołecznych.

Ekonomiczny publicysta stara się przede wszystkim przekonywać w tekście „Socjalizm i konserwatywny egalitaryzm to nie to samo”, że współczesna lewica patrzy na problem równości poprzez pryzmat indywidualizmu, stąd też opowiada się za stworzeniem ludziom podobnych warunków bytowych, aby mogli oni żyć swobodnie w zgodzie ze swoimi przekonaniami. Egalitaryzm o konserwatywnym zabarwieniu na pierwszym miejscu stawia jednak pojęcie wspólnoty, dlatego też skupia się on na dbałości o sprawiedliwość społeczną i niskie rozwarstwienie, bowiem są one zgodne z interesem społecznym.

Konserwatyści kierując się interesem wspólnoty nie zapewniają więc warunków do życia jedynie w zgodzie z własnymi przekonaniami, ale stara się promować zachowania zgodne z tradycyjnymi wartościami, a więc zawieranie małżeństw, posiadanie dzieci czy też uczucia patriotyczne. W tym celu szczególnie w XX wieku wiele konserwatywnych rządów opowiadało się za aktywną polityką gospodarczą, mającą spełnić właśnie wyżej zarysowane cele. Do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku w państwach rządzonych przez tę opcję polityczną rozwijały się więc usługi publiczne, polityka pełnego zatrudnienia, związki zawodowe oraz wysokie podatki dla najbogatszych.

Na takich rozwiązaniach opierał się choćby plan Beveridge’a, który został wprowadzony przez konserwatywnego premiera Winstona Churchila i w swoich założeniach miał uczynić z Wielkiej Brytanii państwo dobrobytu. Podobne pobudki przyświecały republikańskiemu prezydentowi Dwightowi Eisenhowerowi, stąd też wprowadził on w Stanach Zjednoczonych wysokie podatki dochodowe dla najbogatszych Amerykanów, które wynosiły powyżej pewnego poziomu nawet 92 proc. Aktywną politykę gospodarczą, przy wykorzystaniu państwowych przedsiębiorstw lub dzieleniu prywatnych koncernów, prowadziły też w ubiegłym wieku konserwatywne władze Singapuru, Japonii, czy Korei Południowej.

Wójcik odnosi się również do najczęściej przywoływanych przez „wolnościowców” postaci, a więc oczywiście brytyjskiej premier Margaret Thatcher i amerykańskiego prezydenta Ronalda Reagana, których szczyt popularności przypadł na lata 80. XX wieku. Publicysta „GPC” i „Nowego Obywatela” zwraca uwagę, iż ich liberalna polityka doprowadziła do wysoce niekonserwatywnych skutków, takich jak spadek liczby zawieranych małżeństw, czy też wzrostu liczby dzieci pozamałżeńskich, co wiązało się z deregulacją rynku pracy oraz ograniczeniem prorodzinnych świadczeń społecznych, co uderzyło w korzystające z usług publicznych rodziny z dziećmi.

Konkludując swój wywód, Wójcik pisze, że rozwiązania wprowadzane przez PiS mają bardzo konserwatywne cele, zmniejszanie nierówności działa w interesie społecznym, zaś renacjonalizacja strategicznych przedsiębiorstw jest zjawiskiem powszechnym we współczesnym kapitalizmie.

Na podstawie: „Gazeta Polska Codziennie”.