Podczas wystąpienia do klubu parlamentarnego swojej partii, turecki prezydent Recep Tayyip Erdoğan oskarżył Stany Zjednoczone o wywieranie nacisku na jego władzę, a także na samo państwo tureckie. Ameryka miała więc grozić Erdoğanowi, szefowi tureckiego wywiadu i tamtejszym instytucjom finansowym, co ma mieć związek między innymi z forsowaniem przez nią izraelsko-palestyńskiego porozumienia pokojowego.

Erdoğan wygłosił wczoraj przemówienie skierowane do parlamentarzystów reprezentujących konserwatywną Partię Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Według tureckiego prezydenta, USA prowadzą politykę nacisku wobec jego osoby, szefa Narodowej Organizacji Wywiadowczej Hakana Fidana oraz tureckich instytucji finansowych. W ten sposób mają one jednak nie osiągnąć żadnego sukcesu.

Turecki prezydent skrytykował w swoim przemówieniu „Umowę stulecia”, czyli opracowany przez Stany Zjednoczone plan pokojowy dla Izraela i Palestyny, spełniający jednak tylko izraelskie żądania. Erdoğan nazwał zresztą propozycję porozumienia stronniczą, sugerując właśnie związek pomiędzy amerykańskimi groźbami a sprzeciwem Turcji wobec tej umowy.

W zeszłym miesiącu jedna z izraelskich gazet opublikowała artykuł ostro krytykujący władze w Ankarze, dlatego tureckie media zinterpretowały tekst jako wezwanie do zabójstwa szefa tamtejszego wywiadu. Wcześniej Amerykanie grozili Turkom sankcjami gospodarczymi związanymi z interwencją w północnej Syrii i atakami na kurdyjskie milicje, a także z zaopatrywaniem się przez Turcję w rosyjski sprzęt wojskowy.

Na podstawie: t24.com.tr, ahvalnews.com.