Alternatywa dla Niemiec przedstawiła swój własny plan pomocy dla Afryki. Stoi on w opozycji do dotychczasowych prób ożywienia kontynentu przez Europejczyków, które miały być zupełnie nieefektywne. Tymczasem Afrykańczycy potrzebują nowej perspektywy, bo w przeciwnym razie masowo wyruszą do Europy.

Poseł Alternatywy dla Niemiec (AfD) Dietmar Friedhoff w ostatnim czasie w swoich wystąpieniach poświęca sporo miejsca kontynentowi afrykańskiemu. Jak sam twierdzi, jego ugrupowanie walczy o wolność i wzmocnienie Czarnego Lądu. Narodowi konserwatyści krytykują więc ostatnich 60 lat wszelkiego rodzaju programów pomocowych dla Afryki. A zwłaszcza strategię Organizacji Narodów Zjednoczonych.

Dotychczasowe próby pomagania Afryce miały okazać się wyjątkowo nieefektywne. Globalna redystrybucja w postaci wszelkiego rodzaju dotacji tak naprawdę z powrotem trafia do ONZ, Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) czy też Światowej Organizacji Handlu (WTO). AfD postuluje zaś zakończenie uzależnienia kontynentu afrykańskiego od „pomocy” ze strony organizacji międzynarodowych.

Friedhoff uważa, że najlepszym rozwiązaniem byłoby skierowanie niemieckiej produkcji do Afryki. W chwili obecnej pozyskiwana z tego kontynentu bawełna trafia do Chińskiej Republiki Ludowej, a następnie jest przetwarzana przez Indie. Zdaniem Alternatywy taki szlak handlowy jest „szalony”, stąd też bawełna mogłaby być przetwarzana na miejscu. Mogłoby w tym pomóc zaangażowanie niemieckiego przemysłu tekstylnego.

AfD jest zainteresowane efektywną pomocą dla Afryki z powodu tamtejszych wskaźników demograficznych. Szacuje się, że w ciągu kilku lat liczba ludności Czarnego Lądu podwoi się, dlatego osiągnie poziom trzech miliardów. Brak perspektyw może więc spowodować masową emigrację Afrykańczyków do Europy.

Na podstawie: info-direkt.eu.