izrael iran teheran ahmadineżadIzrael chce spuścić bombę jądrową na Teheran, stolicę Iranu, dopóki irańskie władze nie mają własnej broni jądrowej. Taką informację podał Moshe Ya’alon, izraelski wicepremier i minister strategicznego planowania.

Ya’alon powtarza starą izraelską mantrę, jakoby irański program nuklearny był zagrożeniem dla całego świata i należy go zdusić w zarodku tak szybko, jak to możliwe. Jednocześnie nie przeszkadza mu szaleństwo zbrojeń własnego kraju, rzekomo defensywnych – defensywnych do tego stopnia, że planuje się spuszczenie na stolicę Iranu bomby jądrowej.

Jakiego stopnia hipokryzji można sięgnąć, świadczy m.in. następująca wypowiedź Ya’alona: „(…)cały cywilizowany świat powinien zrozumieć, jakie niebezpieczeństwo płynie z tego reżimu, a także podjąć wspólne wysiłki aby zapobiec jądrowemu zagrożeniu ze strony Iranu, nawet jeśli wymagałyby one prewencyjnego uderzenia”.

Według Ya’alona „nawet sama myśl, że w rękach Mahmuda Ahmadineżada może znajdować się broń jądrowa, powinna wywołać obawę międzynarodowej wspólnoty”. Nie wskazuje on jednak bezpośrednio, kto miałby dokonać ludobójstwa na mieszkańcach Iranu, jakkolwiek nie jest żadną tajemnicą, że Izrael jest potęgą jądrową nie tylko w skali regionu, ale i nawet całego świata, a wszelkie jego ofensywne działania militarne i rasistowskie akty ludobójstwa (np. w Gazie) są usprawiedliwiane lękiem przed „agresją”, „antysemityzmem” etc. etc.

 

na podstawie: TSN/PAP