Właściciel sieci hipermarketów Biedronka dość szybko musiał wycofać się z deklaracji o braku podwyżek dla pracowników, stąd już od 1 kwietnia nastąpi trzeci wzrost wynagrodzeń w firmie w przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Zdaniem przedstawicieli „Solidarności” kwoty nie są jednak takie, jak się spodziewano, natomiast ogólne zmiany w wynagrodzeniach będą niekorzystne dla pracowników.

Przedstawiciele portugalskiej firmy Jeronimo Martins, czyli właściciela sieci Biedronka, poinformowali w poniedziałek media, że od 1 kwietnia pracownicy hipermarketów otrzymają podwyżkę swoich wynagrodzeń, która tym samym ma przyczynić się do trzeciego wzrostu pensji w przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy, bo wcześniej miały one miejsce w kwietniu i październiku ubiegłego roku. Kasjerzy z trzyletnim stażem mają więc otrzymywać 2750 zł brutto, a więc o 150 zł więcej niż dotychczas, natomiast nowo zatrudniony pracownik otrzyma 2450 zł brutto.

Związkowcy z „Solidarności” twierdzą za to, że negocjacje na temat podwyżek mają zacząć się dzisiaj, ponieważ obecna propozycja Jeronimo Martins odbiega od oczekiwań pracowników. Na dodatek przedstawiciele największego polskiego związku zawodowego dodają, iż wprowadzono nowy system wynagrodzeń, na którym znaczna część zatrudnionych w Biedronce ma stracić, ponieważ otrzymają pieniądze w zależności od oceny ich pracy.

Piotr Adamczyk, szef zakładowej „Solidarności”, zwraca uwagę na wprowadzone bez konsultacji zmiany w premiowaniu pracowników, które mogą spowodować, iż nie otrzymają oni bonusów pieniężnych. Nie będzie to możliwe chociażby wtedy, kiedy do danego sklepu nie przyjedzie w całości zamówiony towar, bo tym samym pracownicy nie będą w stanie zrealizować planów sprzedażowych sieci.

Związkowiec dodaje, iż brak realnego wzrostu wynagrodzeń w Biedronce powoduje niedobory kadrowe, co przekłada się na coraz większą liczbę obowiązków wśród osób posiadających długi staż pracy w sieci. Z tego powodu wielu doświadczonych pracowników odchodzi z hipermarketu.

Na podstawie: rp.pl, forsal.pl.