Dnia wczorajszego (24.04) w Pilznie mieszczącym się w zachodnich Czechach miała się odbyć demonstracja na rzecz więźniów politycznych. Informację o niej znaleźć można było już przed miesiącem, dlatego też polscy niezależni nacjonaliści postanowili się na nią wybrać – zwłaszcza dlatego, że część z nich miała okazję poznać osobiście ludzi, którym dedykowana była ta manifestacja.

Na granicy polsko-czeskiej spotkali się autonomiczni nacjonaliści ze Stalowej Woli i Warszawy oraz aktywiści Inicjatywy Narodowej z Torunia. Po powitaniu i chwilowym odpoczynku wspólnie wyruszyliśmy w dalszą podróż. Do Pilzna dojechaliśmy na kilka minut po godzinie 12, gdzie zostaliśmy odebrani i ugoszczeni przez miejscowych aktywistów (AN Plzeňsko), po czym udaliśmy się na miejsce zbiórki.

Miejscem, z którego wyruszyć miała manifestacja był plac mieszczący się nieopodal jednej z głównych galerii handlowych, dzięki czemu zgromadzeni nacjonaliści trzymający m.in. tradycyjne flagi Czeskiej Republiki wzbudzali spore zainteresowanie przechodniów. Nie byli jednak jedynymi, którzy rzucali się tego dnia w oczy – plac pod centrum Plaza był niemal w całości obstawiony przez uzbrojone oddziały policji i mniejszych służb porządkowych. Dało się również zauważyć kilku tajniaków. Policjanci filmowali oraz przeszukiwali każdego, kto udawał się na zgromadzenie – bynajmniej nie była to rutynowa czynność, bowiem dało się zauważyć, że w połączeniu z obrażaniem oraz popychaniem nacjonalistów sprawiała policji dużo przyjemności. Kilkuset policjantów oprócz kilkudziesięciu radiowozów w swoim wyposażeniu miało również helikopter, polewaczkę oraz wóz opancerzony. Owo „zabezpieczenie terenu” kosztowało czeskich podatników ponad milion koron.Na placu obecnych było trochę ponad 150 osób. Oprócz nacjonalistów z Polski, czeskich aktywistów wsparli także Niemcy z Ratyzbony (Regensburg) i powiatu Cham, którzy przywieźli ze sobą czarne flagi z nazwami miejscowości. Oczekiwanie na rozpoczęcie manifestacji zdawało się wyglądać nieco chaotycznie, jednak ciężko jest mieć pod tym względem pretensje do organizatorów, gdyż od początku do końca ich pracę utrudniała policja. Zatrzymano m.in. człowieka rozdającego ulotki informujące o powodach aresztowania Michaeli D., która od października ’09 przebywa w areszcie oskarżona o rozlepianie naklejek – dopatrzono się w nich „ksenofobicznych treści”. Niektórym aktywistom utrudniono również wjazd do miasta, a pierwsze problemy związane z tą manifestacją zaczęły się 9 kwietnia, kiedy to policja „zapukała” do drzwi jednego z plzeńskich nacjonalistów – na szczęście po dwóch dniach został on wypuszczony.

W końcu, z kilkuminutowym opóźnieniem, zaczynamy formować pochód. Na czele manifestacji rozwinięto baner z napisem „Radikálně, Sociálně, Nacionálně” („Radykalni, Społeczni, Narodowi”), po bokach umiejscowiono zaś transparenty z hasłami: „Wolność dla wszystkich nacjonalistów” (Stalowa Wola), „Razem przeciw systemowi” (Warszawa), „100% Autonom”, oraz flagi niemieckich nacjonalistów.

Z okrzykami „Wolność więźniom politycznym” wyruszono planowaną trasą, którą ostatecznie skończono po niecałych 200 metrach. Demonstrantów zablokował szpaler policjantów, wśród których po chwili pojawił się starosta Pilzna z megafonem. Obwieścił on, że manifestacja zostaje rozwiązana ze względu na „niedozwolone koszulki” kilku jej uczestników. W odpowiedzi rozległy się okrzyki „Svobodu! Svobodu!”, zaś zza policji dało się zauważyć kilku mieszkańców miasta, którzy byli zdziwieni i oburzeni zaistniałą sytuacją. Cieszyli się za to dziennikarze oraz kilku „antyfaszystów” – ci ostatni bili nawet brawo podczas zatrzymania jednego z uczestników pochodu. „Rozejście się” było jedynym wyjściem, by uniknąć aresztowania i najprawdopodobniej pobicia przez policję. Organizatorzy poprosili zgromadzonych o zwinięcie flag i zejście na chodnik. I tutaj również przypomnieć o sobie postanowili policjanci. Wszyscy uczestnicy zostali otoczeni, po czym z tłumu wyciągnięto kilku ludzi (’bilans zatrzymań’ tego dnia wynosi 7 osób). Pozostali nacjonaliści, pomimo policyjnego nakazu „rozejścia się” nie mogli tego zrobić, gdyż zostali „odtransportowani” w kierunku wyznaczonym przez policję, co wielu osobom znacznie utrudniło dostanie się do swoich samochodów.

Jadąc do Czech spodziewaliśmy się, że planowana akcja może nie dojść do skutku lub zakończyć się z problemami. Utwierdziliśmy się w tym jeszcze bardziej po przybyciu na miejsce rozpoczęcia manifestacji, gdzie naszym oczom ukazały się setki uzbrojonych policjantów. Skończyło się źle, jednak znając atmosferę w tym kraju mogło jeszcze gorzej. Pomimo lekkiego niedosytu nie żałujemy swojego uczestnictwa w tym wydarzeniu, gdyż okazywanie swojej solidarności w obecnej sytuacji jest bardzo ważne. Rozwiązanie manifestacji przez „zakazane koszulki” i aresztowanie kilku uczestników demonstracji jest dla nas sygnałem, że nasi czescy przyjaciele jeszcze bardziej potrzebują naszego wsparcia. Jako polscy autonomiczni nacjonaliści z pewnością jeszcze nieraz im je okażemy.

J.

 

Fotoreportaż: