radominW styczniu i w lutym odbywają się w Radomiu konsultacje społeczne na temat ograniczenia handlu w niedziele. Temat ten podejmowany jest już nie po raz pierwszy, cieszy także możliwość wyrażenia opinii przez mieszkańców w drodze konsultacji.

Pojawia się pytanie dlaczego należy ograniczyć lub praktycznie zakazać handlu w niedzielę. Można tu oczywiście przytoczyć wiele argumentów. Jako pierwsze nasuwają się na myśl argumenty natury religijnej, większość Polaków jest katolikami, a religia ta nakazuje wprost święcić dzień święty i odłożyć wykonywanie czynności, które nie są niezbędne na pozostałe 6 dni w tygodniu. Ale i tu można zaobserwować, że owa religijność jest dość powierzchowna. Pracownicy sklepów w rozmowach często wspominają o napływie fali klientów wychodzących wprost z kościoła po niedzielnych mszach. W tym kontekście cieszy apel lokalnego biskupa, aby skorzystać z możliwości konsultacji społecznych.

Wróćmy jednak do argumentów natury przyziemnej. Większość punktów handlowych otwartych w niedziele należy do tzw. sieciówek należących do obcego kapitału, zdecydowanie rzadziej do polskich korporacji. Małe, często rodzinne firmy dysponujące jednym sklepem szanują swych pracowników, są zamknięte w niedzielę, a w sobotę skrócone są godziny pracy. Można tu zaobserwować, iż bliskie relacje pracodawca–pracownik pozytywnie wpływają na prawa pracownicze, a także samą atmosferę pracy. Wielkie sieciówki traktują pracowników jako bezosobowe HR – zasoby ludzkie, doprowadziło to do zerwania relacji pracownik-pracodawca, a w istocie sprowadzenia załogi do zbioru danych statystycznych. Taki bezduszny system ukierunkowany jest całkowicie na zysk danej firmy, nie liczą się koszty społeczne czy nawet zdrowotne pracowników. System zmianowy stosowany w takich firmach nie pozwala pracownikowi na regularny odpoczynek, a także na kontakt z rodziną.

Oczywiście, można jeszcze tylko wspomnieć o nagminnym przedłużaniu godzin pracy czy nagłych telefonach w wolny dzień nakazujących przyjść do pracy, czego oczywiście nie można odmówić. Brak regularnego wolnego dnia, którym w naszej tradycji jest niedziela znacząco wpływa na osłabienie więzi rodzinnych. Często to jedyny dzień, który cały można spędzić z dziećmi, a więc elementem rodziny który wymaga najwięcej czasu i uwagi. Takie mijanie się dzieci z rodzicami wpływa źle na wychowanie, a także osłabia wzajemne relacje i kontakty. Cierpią na tym również kontakty międzyludzkie w gronie znajomych czy przyjaciół, ciężko dopasować wspólne spotkanie gdy każdy ma inny wolny dzień, a zwyczajowo stały weekend wypada raz we wtorek a to znów w czwartek.

Brak regularnego odpoczynku wpływa na kondycje psychiczną pracownika, jest on przemęczony, mogą pojawiać się stany depresyjne. Przy obecnym stanie społeczeństwa wszelkie poczynania mające na celu zmniejszenie jego atomizacji i przywrócenie pierwotnych tradycyjnych więzi należy popierać, a zwrócenie społeczeństwu niedzieli jako dnia wolnego jest właśnie takim działaniem.

Zwolennicy handlu w niedziele twierdzą, iż znacząco obniży to ich przychody i zyski, a także spowoduje wzrost bezrobocia. Jest to argument niezbyt trafny – jeśli ktoś chce kupić dany produkt i tak go kupi w pozostałe sześć dni, sklepy czy galerie handlowe otwarte są od godzin rannych do późnych godzin wieczornych, przez co dostęp do nich jest dość łatwy. Niestety, niektórzy z nas traktują takie miejsca jako swoiste świątynie konsumpcjonizmu spędzając tam wolny czas, być może dla takich osób ograniczenie handlu w niedziele byłoby wielkim szokiem.

Rzecz jasna, nikt nie ma zamiaru całkowicie zakazywać handlu w niedzielę, czynne pozostają sklepy całodobowe, stacje benzynowe czy choćby apteki. Otwarty w niedzielne popołudnie market budowlany to całkowite kuriozum, trudno uwierzyć, że komuś akurat wtedy potrzebny jest worek cementu czy gładź szpachlowa. Warto tu także zauważyć, że takie ograniczenia powinny nie tylko spotkać handel. Są przedsiębiorstwa, które pracują 7 dni w tygodniu, choć ze względów technologicznych wcale nie jest to wymagane, choćby wszelakie call center. Nikt nie ma zamiaru ograniczać pracy fabryk, w których proces produkcyjny jest ciągły, np. w hutach.

Pojawiające się argumenty o spadku przychodów, zysków a przez to i wpływów z podatków należy skonfrontować z ludzkimi pragnieniami, potrzebami, obowiązkami względem rodziny czy społeczności. Jeśli dla kogoś jedynym argumentem będzie prosta finansowa kalkulacja, oznacza to, że nie jest mu z nami po drodze. Należy sprawę postawić jasno: ważniejszy jest człowiek, nie pieniądz.

K.

Tekst jest wstępem do tematycznych akcji, które odbędą się w najbliższych dniach w Radomiu z inicjatywy miejscowych nacjonalistów.