Niskie wynagrodzenia oferowane w polskich firmach powodują, że nie muszą one inwestować w innowacje oraz automatyzację produkcji. Zamiast tego mogą cały czas polegać na taniej sile roboczej. To zaś powoduje, że nasz kraj pod względem innowacyjności znajduje się w absolutnym ogonie Europy. Dużo lepiej jest nawet w sąsiednich Czechach i na Słowacji.

Sporo ciekawych wniosków płynie z XII Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Jak informowaliśmy już wcześniej, uczestnicy panelu dyskusyjnego „Jutronauci: Robotyzacja i automatyzacja przemysłu w czasach pandemii” doszli do wniosku, że alternatywą dla masowej imigracji jest robotyzacja i automatyzacja. Podczas tej samej konferencji zwracano zresztą uwagę na niską innowacyjność polskiej gospodarki.

Portal WNP.pl relacjonując wspomniany panel przytacza wystąpienie dr Karol Muszyńskiego z Uniwersytetu Warszawskiego i Fundacji Kaleckiego. Jego zdaniem postęp w zakresie innowacji i robotyzacji hamują niskie zarobki w polskiej gospodarce. Dziura w regulacjach dotyczących rynku pracy pozwala bowiem na wypłatę bardzo niskich uposażeń, dlatego przedsiębiorstwa po prostu nie mają motywacji do wdrażania nowych rozwiązań.

Pod tym względem znajdujemy się też daleko w tyle za Czechami czy Słowacją. Dzieje się tak pomimo ewidentnych podobieństw między gospodarkami Europy Środkowej, w których wzrosło znaczenie rutynowych zadań kognitywnych,, a także rozwinął się przemysł motoryzacyjny. Branża samochodowa płaci tam jednak dwukrotnie więcej niż w Polsce, zaś pracownicy są przyzwyczajani do współdziałania z robotami. Zapóźnienie Polski w tym względzie może więc pozbawić naszą gospodarkę konkurencyjności.

Na podstawie: wnp.pl.

Zobacz również: