Lewicowy rząd Nowej Zelandii zamierza zmienić przepisy migracyjne, aby uniezależnić swoją gospodarkę od napływu taniej siły roboczej. Nowozelandczycy zamierzają więc w pierwszej kolejności przyciągać do swojego kraju bogatych inwestorów, a także zmusić miejscowe przedsiębiorstwa do większych innowacji technologicznych.

Nowa Zelandia stosunkowo suchą stopą przeszła przez kryzys związany z pandemią koronawirusa, dlatego staje się atrakcyjnym miejscem dla obcokrajowców poszukujących pracy. Nowozelandzki minister turystyki Stuart Nash uważa jednak, że COVID-19 pokazał słabości tamtejszej gospodarki, czyli duże uzależnienie od migrującej taniej siły roboczej.

W ten sposób socjaldemokratyczne władze dostrzegły konieczność przeprowadzenia reform, zwłaszcza biorąc pod uwagę niedobory związane z infrastrukturą i mieszkaniami dla stale rosnącej populacji. Nowa Zelandia zmieni więc przepisy, aby napływ imigrantów do tego kraju nie był tak duży jak miało to miejsce jeszcze przed koronawirusem.

Rządzący zaostrzą przede wszystkim kryteria pozwalające na zatrudnianie obcokrajowców. Preferowani mają być w ten sposób bogaci inwestorzy, a nie nisko wykwalifikowani pracownicy zadowalający się niskimi wynagrodzeniami. W ten sposób nowozelandzkie firmy mają postawić bardziej na podnoszenie umiejętności rodowitych mieszkańców tego wyspiarskiego państwa.

Tamtejsi przedsiębiorcy mają zresztą przestać polegać na taniej sile roboczej, aby w większym stopniu wprowadzać nowe technologie i zwiększać swoją produktywność.

Na podstawie: theguardian.com.