Obecna narracja medialna dotycząca wczorajszych protestów feministek w Warszawie opiera się na relacji Jana Śpiewaka. Znany „aktywista miejski” tak bardzo chciał pochwalić się faktem oberwania po twarzy podczas ulicznej konfrontacji, że w swojej relacji wideo z tych wydarzeń pokazał, kto tak naprawdę uczestniczy w tak zwanych „pokojowych” protestach.

Rewolucyjny nastrój tak bardzo udzielił się tropicielowi warszawskiej reprywatyzacji, że jeszcze dziś chwali się on podbitym okiem. Już wczoraj Śpiewak zamieścił zresztą swoje zdjęcie, a także filmik mający pokazywać zadymę w centrum Warszawy. Twierdził wówczas, że rzekomo pokojowa demonstracja została zaatakowana przez „nazioli”, przy czym materiały wideo zostały dobrane bardzo selektywnie.

Na nagraniach widniejących na jego profilach w mediach społecznościowych widać jedynie, że grupa ludzi (według nomenklatury Śpiewaka: „nazioli”) zaczyna rzucać racami. Perspektywa zamieszczonych filmików nie pokazuje jednak, w kogo były one wymierzone. Tym samym zwolennikom „Strajku Kobiet” bardzo łatwo manipulować przekazem. Mogą bowiem twierdzić, że zaatakowane zostały „pokojowo manifestujące kobiety”.

Problem w tym, że Śpiewak prowadził również transmisję na żywo w swoich mediach społecznościowych. Na niej widać już z kolei wyraźnie, że część uczestników „Strajku Kobiet” miała ze sobą kije oraz młotki. Zauważyć można także symbol „antyfaszystów” w postaci flagi z trzema strzałkami.

W sieci pojawiło się również inne nagranie pokazujące medialne manipulacje wczorajszymi wydarzeniami. Widać na nim grupę osób mających między innymi tęczową flagę ruchów LGBT, która bije mężczyznę pod budynkiem na rogu Alei Jerozolimskich i Nowego Światu.

Na podstawie: twitter.com, zyciestolicy.com.pl.