Francuski ruch „Żółtych kamizelek” kontynuuje swoje protesty przeciwko podwyżkom cen paliw, zaś dodatkowo przybierają one coraz bardziej gwałtowny charakter. Wczorajsze demonstracje przeciwko prezydentowi Emmanuelowi Macronowi zakończyły się więc wielogodzinnymi starciami z policją, które w Paryżu zakończyły się aresztowaniem kilkuset osób, a także przejęciem karabinu szturmowego od funkcjonariuszy porzucających swoje stanowiska.

Przed kilkoma dniami Macron zapowiedział, że podejmie odpowiednie kroki w celu zrekompensowania podwyżek akcyzy na paliwo, ale jednocześnie podkreślił, iż nie będzie miało to związku z wycofywaniem się z podjętych już decyzji. W piątek premier Edouard Philippe miał z kolei spotkać się w swojej siedzibie z przedstawicielami „Żółtych kamizelek”, jednak pierwszy z nich wyszedł z pałacu już po kilku minutach, natomiast drugi opuścił obiekt tylnymi drzwiami.

Było więc wiadomo, że kolejne duże protesty będą jeszcze gwałtowniejsze i tak rzeczywiście się stało. Wczorajszy bilans wielogodzinnych starć „Żółtych kamizelek” z policjantami to blisko 378 aresztowanych i 133 rannych (w tym 23 policjantów) osób. Burmistrz ósmej dzielnicy Paryża, obejmującej m.in. Pola Elizejskie i Łuk Triumfalny, mówiła wręcz o stanie buntu niewidzianego dotychczas we Francji na taką skalę.

Dodatkowo źródła policyjne twierdzą, iż demonstranci zabrali z jednego ze zdemolowanych radiowozów karabinek szturmowy. Sami funkcjonariusze w wielu miejscach mieli spore problemy, dlatego musieli wycofywać się z zajmowanych stanowisk i porzucać swoje samochody.

Na podstawie; france24.com, lefigaro.fr.