nacjonalizm_na_sportowo_rugbyKontynuując rozpoczęty na początku roku cykl „Nacjonalizm na sportowo” prezentujemy kolejny wywiad z nacjonalistą, który zgodził się opowiedzieć o uprawianej przez siebie dyscyplinie. Tym razem rozmawiamy o coraz popularniejszym w kraju sporcie zespołowym – Rugby. Nasz rozmówca jest zawodnikiem jednego z polskich klubów, grającym w formacji młyna, mamy więc nadzieję, że jego odpowiedzi zadowolą wszystkie osoby pragnące bliżej zapoznać się z tą dyscypliną. Już teraz zapraszamy również na następne sportowe wywiady, które wkrótce pojawią się na łamach Autonom.pl.

***

Cześć, dzięki za możliwość rozmowy w ramach naszego cyklu „Nacjonalizm na sportowo”. Zaczniemy standardowo: jak zaczęła się Twoja przygoda ze sportem?

Witam wszystkich czytelników portalu Autonom.pl! Moja przygoda z rugby jako zawodnika zaczęła się w połowie 2013 roku. Poprzez kibicowskie znajomości trafiłem do drużyny rugby, gdzie zagościłem na stałe. Początki nie należały do najłatwiejszych, ale też nie było najtrudniej. Gdy trafiłem do drużyny, część moich kolegów z boiska miała za sobą dobrych kilka lat gry. Dla mnie, laika, była to dość duża przepaść jeśli chodzi o dokładną znajomość przepisów, jak i doświadczenie. Jednak z każdym treningiem coraz lepiej zapoznawałem się z tym sportem i stopniowo zdobywałem cenne umiejętności. Za sobą mam już ligowe mecze rugby piętnastoosobowego, a także kilka turniejów w kraju, w tym rozgrywek rugby siedmioosobowego. Myślę zatem, że mogę co nieco zdradzić na temat tego ciekawego, choć jeszcze mało znanego sportu.

Jesteś zawodnikiem jednego z polskich klubów Rugby. Czy jest to dla Ciebie od początku podstawa w sporcie, czy może zajmowałeś się też innymi dyscyplinami?

Rugby to była „nowa pasja”, swoiste odkrycie na nowo sportów drużynowych. Od 2007 roku uprawiam także boks, który trenuję równolegle z rugby. Żałuję, że nie ćwiczyłem rugby od dzieciaka, ponieważ jak w każdym sporcie różnica między kimś kto zaczął uprawiać daną dyscyplinę w wieku dwudziestu-kilku lat, a kimś kto robi to od nastolatka jest ogromna i moim zdaniem niestety nie do nadrobienia. Także jak chcecie uprawiać jakiś sport, to nie ma się co zastanawiać i czekać – do dzieła!

Skąd wzięło się Twoje zainteresowanie tym sportem?

Zanim zacząłem treningi, pojawiałem się na lokalnych trybunach jako widz, oglądałem także mecze międzynarodowe w telewizji. Skłoniły mnie do tego sukcesy sportowe Przyjaciół po szalu znad morza. Rugby to chyba jedyna drużynowa dyscyplina sportu, którą oglądam z przyjemnością. Nie ma tu miejsca na aktorstwo i zawodnicy dają z siebie 110% przez cały mecz. A to cecha, którą u sportowców cenię sobie najbardziej. Wahałem się zastanawiając czy dam radę, przez kilka miesięcy biłem się z myślami. Jednak zdecydowałem, że spróbuję i dzięki tej decyzji gram już trzeci rok.

Rugby często mylone jest z futbolem amerykańskim. Mógłbyś zatem, jako osoba bezpośrednio związana z tematem, wyjaśnić na czym dokładnie polegają różnice w obydwu dyscyplinach?

To dość trudne pytanie z racji tego, że futbol amerykański nigdy mnie nie interesował i był dla mnie takim śmiesznym sportem zza oceanu. Szczerze powiem, że dla mnie rugby ma tyle wspólnego z futbolem amerykańskim, co piłka nożna z piłką ręczną, no bo przecież piłka ma podobny kształt.

Z rzeczy, które mogę wymienić, to pierwszym co rzuca się w oczy, jest strój zawodnika. Zawodnicy futbolu amerykańskiego mają dużą ilość ochraniaczy począwszy od kasku, poprzez ochraniacze na barki, klatkę itd. W rugby dozwolony jest tylko ochraniacz na zęby, a i tak większość zawodników go nie używa. Czasami zdarza się, że zawodnicy formacji młyna ze względu na częste kontuzje, takie jak naderwanie ucha, używają lekkich piankowych kasków na głowę.

Z zasad gry różni się także sposób podawania piłki. W futbolu amerykańskim sposób podania piłki do przodu jest dowolny – możesz ją rzucić ręką lub kopnąć nogą. W rugby do przodu można tylko kopać, a z ręki podaje się tylko do tyłu. Zdobywanie pola przeciwnika i przyłożenie punktów na jego polu jest przez to zdecydowanie trudniejsze. Przepisów futbolu amerykańskiego nie znam, ale mogę tylko nadmienić, że podczas meczu w futbolu amerykańskim, zasady są na tyle skomplikowane, a ilość zagrywek na tyle przytłaczająca, że sędzia główny ma na ręku coś w rodzaju długiej ściągi…

Jak oceniasz poziom zawodowego Rugby w Polsce?

Jeśli chodzi o poziom sportowy to zawodnicy stoją na średnim europejskim poziomie, chociaż ostatnio seniorzy poczynają sobie coraz lepiej. Kadra potrafi wygrać z Ukrainą czy stawić czoła i przegrać minimalnie z Mołdawią, a są to bardzo silne europejskie drużyny.

Co do ligi, to tak naprawdę zawodowe kluby, w których zawodnicy otrzymują pensję, można policzyć na palcach jednej ręki i myślę, że są to pieniądze porównywalne do III-ligowego średniaka w piłce nożnej. Rugby to sport dla pasjonatów, sami opłacamy praktycznie wszystko, począwszy od wyjazdów na mecze, treningów, przez opiekę medyczną itd. Brakuje sponsorów, ale jakoś większość klubów daje radę i z roku na rok rugbowa rodzina się powiększa, powstają nowe kluby.

A co możesz powiedzieć o popularności tego sportu?

Z popularnością tego sportu jest na szczęście coraz lepiej. Mecze reprezentacji Polski emitowane są na żywo w ogólnopolskiej telewizji, które z tego co wiem cieszą się nawet dość dużą popularnością. Mecz reprezentacji potrafi przyciągnąć na trybuny stadionu około 5000-6000 widzów, czego nie powstydziłby się niejeden piłkarski drugoligowiec. Wiadomo, że to nic w porównaniu do 80-70 tysięcy widzów, którzy potrafią oglądać mecze na Wyspach czy we Francji, ale polskie rugby rozwija się w coraz większym tempie i cieszy to, że mecze przy pustych trybunach to rzadkość. Na meczach i turniejach ligowych też pojawia się coraz więcej osób, a w Ekstralidze jest ich nawet kilka tysięcy. W szczególności w Trójmieście, gdzie rugby cieszy się największą popularnością w Polsce.

Widać to także na treningach, gdzie pojawia się zdecydowanie więcej nowych twarzy niż 2-3 lata temu. Co prawda ze względu na charakter i intensywność tego sportu większość daje sobie spokój po kilku treningach, ale ci którzy zostają to wartościowy nabytek.

Czy uważasz, że takie inicjatywy jak nasz cykl są potrzebne w ruchu nacjonalistycznym? Czy warto promować sport wśród nacjonalistów?

Oczywiście – taki cykl jest bardzo potrzebny. W Polsce obecnie jest boom na sport i trzeba to wykorzystać do polepszania samych siebie, także wśród nacjonalistów. Wielu ludzi rusza się z domu, co bardzo cieszy, bo moim zdaniem najgorsze co może być, to przeżyć życie przed telewizorem lub komputerem czy z zalaną pałą co weekend. Nacjonalista powinien brać przykład z lepszych od siebie, ale także dawać przykład innym. Być wzorem. Wiadomo, że każdy z nas ma różne predyspozycje, ale musimy także pamiętać o tym, aby po prostu dbać o swoje zdrowie i dobrą kondycję, co przydaje się w różnych sytuacjach.

Jak wygląda standardowy trening Rugby? Czy osoba zupełnie zielona w tym temacie może spokojnie przejść się np. na nabór dla początkujących do danej sekcji?

Oczywiście, że może, a nawet powinna spróbować! Jak w każdym normalnym sporcie i każdym normalnym klubie nowicjusze wdrażani są stopniowo, także zachęcam każdego, aby rozpoczął swą przygodę z tym sportem. Początkujący to osobny temat i wiadomo, że nikt nie każe im robić tego samego, co osoby grające po kilka lat. Nikt od razu nie jest rzucany na głęboka wodę. Na początku przede wszystkim zaznajamia się nowicjusza ze wszystkimi zasadami gry, a potem przychodzi pora na naukę poprawnego rzucania piłki, zachowania się na boisku czy szarżowania.

Drużyna rugby sama w sobie podzielona jest na dwie sekcje. Pierwsza z nich to formacja młyna, gdzie grają zawodnicy z numerami od 1 do 8, druga to formacja ataku gdzie znajdują się gracze z numerami od 9 do 15. Różnice między tymi formacjami widać na pierwszy rzut oka i wynikają one z zadań, jakie te formację mają do wykonania na boisku. Ja, jako zawodnik młyna opiszę jak wygląda to z mojej perspektywy.

Młyn to formacja czysto kontaktowa, zajmuje się wiązaniem formacji młynowej drużyny przeciwnej i wykonuje większość stałych elementów gry na boisku, takich jak właśnie młyn oraz auty. Formacja młyna rzadko kiedy zajmuje się efektownymi sprintami, podaniami, unikami czy kopami. Większość gry polega na zatrzymaniu przez obalenie atakującego przeciwnika i jeśli posiadasz piłkę dosłownie wbijaniu się z nią w jego formację, aby zyskać kilka metrów pola.

Zawodnicy młyna po wspólnej rozgrzewce z atakiem, przechodzą do osobnej grupy, gdzie wykonują osobne ćwiczenia. Jeśli chodzi o trening typowo siłowy, to mamy duże ilości pompek i przysiadów, a także obaleń podobnych do tych zapaśniczych. Gdy trenujemy na zewnątrz, to ćwiczenia typowo pod formację polegają na szarżowaniu, czyli symulacji przewrotu przeciwnika na specjalnym przyrządzie lub w parach, przepychaniu ciężaru na suwnicy symulującej zwarcie w młynie, a także rzuty do kolejnego przyrządu przypominającego trochę obręcz do gry w kosza. Jednak podstawą treningu jest ćwiczenie takich sytuacji boiskowych jak: maul, ruck, scrum oraz aut. Jak to wygląda, niech koniecznie każdy sprawdzi na Youtube.

Typowy trening to także nieustannie ćwiczone sprinty na krótkich dystansach, szarże oraz niezliczone zagrywki, których pomysłowość zależy od samych zawodników i trenera. Zwieńczeniem każdego treningu na świeżym powietrzu jest wspólny mecz, gdzie gramy sobie dwa razy po 15-30 minut. Dodatkowo, wraz z atakiem jesteśmy częstym gościem na siłowni, gdzie naszym podstawowym ćwiczeniami są martwy ciąg, wyrzut sztangi z przysiadu i podciągnięcia na drążku. Często też dużo biegamy, ale lepsi są w tym koledzy z ataku.

Tak jak już wspomniałem atak to zawodnicy od numeru 9 do 15. Zawodnik z numerem 9 to łącznik młyna z atakiem. Jego zadaniem na boisku jest głównie zbieranie piłki po każdym przegrupowaniu i podanie jej do swoich kolegów z drużyny. To on decyduje jak zostanie rozegrana akcja, czy piłka pójdzie w nadbiegających zawodników z młyna, czy może podejmie się próbę przebicia atakiem. W formacji ataku najbardziej pożądaną cechą jest zwrotność, która gwarantuje sukces w postaci szybkiego przyłożenia. Trenujemy 2-3 razy w tygodniu na świeżym powietrzu i 1-2 razy na zamkniętej sali, w zależności od pory roku. Zimą także ćwiczymy na zewnątrz.

Dieta to chyba nierozłączny element każdej dyscypliny sportowej. Jak wygląda przykładowy jadłospis rugbysty?

Podstawą są regularne posiłki i  trzymanie się diety. Tu znów muszę nawiązać do formacji, w której gram, czyli młyna. U zawodnika młyna dobrze widziana jest trzycyfrowa waga. Nie oznacza to wcale że warto tu być grubasem – grasz przez 80 minut w ciągłym zwarciu, z licznymi przewróceniami przeciwnika, co jeśli o wymagania sprawnościowo-kondycyjne przypomina zapasy. Wymaga to bardzo dobrej kondycji fizycznej, odporności na ból i dużych pokładów energii.

Dlatego nie ma tu też miejsca na zbędne kilogramy tłuszczu, ponieważ w żaden sposób nie pomagają one w tej dyscyplinie. Dieta rugbysty powinna być bogata w białko, aby mieć siłę na walkę w ciągłym torowaniu sobie drogi, zawierać  węglowodany, aby mieć dużo energii do biegania będąc przy tym jednocześnie lekkim, tak aby nie zamulać na boisku.

Nie ma tu też miejsca na używki: alkohol, papierosy czy narkotyki. Ale z tym akurat nigdy nie miałem problemu, nie piję od kilku lat, papierosów nie paliłem nigdy, tak samo nie próbowałem narkotyków. Ale nie dorabiam do tego żadnej ideologii.

W jaki sposób uprawianie Rugby przekłada się na ogólną tężyznę fizyczną?

Przekłada się w sposób znaczący. Sam ważę 100 kilogramów przy wzroście 190 centymetrów. Mniej więcej tyle samo ważyłem, gdy zaczynałem przygodę z tym sportem. Jednak sylwetka zmieniła się znacząco i dużo ludzi uważa, że schudłem. Rugby zwiększa obwód ud, łydek, bicepsów czy szerokość barków. To bardzo dobry sport ogólnorozwojowy i siłowy, gdzie trzeba być sportowcem kompletnym. Silnym, szybkim oraz w dobrej kondycji. Jeszcze raz polecam każdemu.

O poziom i popularność już pytałem. Powiedz zatem, jaka – Twoim zdaniem – przyszłość czeka ten sport w naszym kraju?

Jak wspomniałem, rugby w naszym kraju rozwija się dynamicznie. Jeśli uda się tę tendencję podtrzymać (a wierzę, że tak będzie), może niedługo na meczu kadry zagości 10.000 widzów. A serce, walka i 110% zaangażowania jakie dają z siebie nasi kadrowicze jest warte tego, aby postawę prawdziwego sportowca oglądało jak najwięcej osób. To także to od Was, nacjonaliści, zależy popularność różnych sportów, więc do roboty!

Tym akcentem zakończymy. Dzięki za rozmowę, ostatnie słowo należy oczywiście do Ciebie.

Dziękuję za możliwość udzielenia tego wywiadu, a także cykl „Nacjonalizm na sportowo” na Autonomie. Wszystkim czytelnikom życzę tego, aby rozwijali swoje pasje i nie dali zabić się nudzie. Sport! Walka! Nacjonalizm!

rozmawiał: J.

Zobacz również:
Nacjonalizm na sportowo #1: Taekwondo