Amerykański prezydent Donald Trump wydał decyzję o zakończeniu programu dozbrajania oraz szkolenia „rebeliantów” występujących w Syrii przeciwko wojskom rządowym, czym zajmowała się od 2013 roku agencja wywiadowcza CIA. Przedstawiciele administracji Stanów Zjednoczonych nie ukrywają, że jest to element ocieplania ich stosunków z Rosją, a samo wsparcie od czasu rosyjskiego zaangażowania w syryjski konflikt nie było skuteczne.

Trump miał według medialnych doniesień podjąć swoją decyzję po konsultacjach z szefem Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) Mikem Pompeo oraz prezydenckim doradcą ds. bezpieczeństwa, Herbertem McMasterem. Rozmowy odbyły się jeszcze przed spotkaniem amerykańskiego prezydenta z jego rosyjskim odpowiednikiem, Władimirem Putinem, które odbyło się 7 lipca przy okazji szczytu państw G20 w niemieckim Hamburgu.

Głównym motywem decyzji o zwieszeniu pomocy dla „umiarkowanej opozycji” w Syrii ma być chęć poprawy stosunków pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Federacją Rosyjską, a także nieskuteczność całego programu, mającego nie przynosić żadnych skutków od ponad dwóch lat. To właśnie wtedy w syryjski konflikt zaangażowała się Rosja, która wysłała do Syrii swoje wojska oraz udzielała pomocy militarnej rządowi Syryjskiej Republiki Arabskiej.

Już wcześniej Trump twierdził, że doskonałym przykładem rosyjsko-amerykańskiej współpracy jest rozejm w południowych rejonach Syrii, gdzie szczególnie przy granicy z Królestwem Jordanii wciąż operują siły „rebeliantów” przeciwnych rządom syryjskiego prezydenta Baszara al-Assada. Amerykanie będą jednak dalej wspierać chociażby Kurdów walczących z Państwem Islamskim, bo priorytetem dla Ameryki ma być od teraz walka z ekstremistami.

Na podstawie: bbc.co.uk, rt.com.