Czeska reporterka wojenna Markéta Kutilová napisała na swoim profilu na Facebooku, iż państwa zachodnie w swojej niechęci do władzy syryjskiego prezydenta Baszara al-Assada nie stronią od hipokryzji. Jej zdaniem totalnie przemilczały one bowiem ataki tureckiego lotnictwa na prowincję Afrin, w wyniku których śmierć poniosły także kobiety i dzieci, a także starają się nie zwracać uwagi na trwającą od ponad trzech lat agresję swoich arabskich sojuszników w Jemenie.

Dziennikarka czeskiej telewizji państwowej i pracownica humanitarna na swoim profilu we wspomnianej sieci społecznościowej relacjonuje ostatnie wydarzenia w Syryjskiej Republice Arabskiej. W jednym ze swoich wpisów zwróciła ona uwagę na fakt, iż Rada Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych oraz Stany Zjednoczone i ich sojusznicy zajmują się obecnie rzekomym atakiem chemicznym w mieście Douma we Wschodniej Gucie, ale wcześniej przez kilka tygodni nie zwracały uwagi na tragedię dziejącą się na północy kraju.

Kutilová przypomniała, iż przez blisko dwa miesiące w kontrolowanej przez Kurdów prowincji Afrin toczyły się walki pomiędzy kurdyjskimi milicjami a tureckim wojskiem, wspomaganym dodatkowo przez lokalnych „rebeliantów”. Operacja „Drzewo Oliwne” pochłonęła życie nawet pół tysiąca cywilów, ale została przemilczana, ponieważ jej zdaniem Kurdowie nie walczyli przeciwko syryjskim i rosyjskim żołnierzom, a państwa zachodnie nie chciały drażnić swojego tureckiego sojusznika.

Przeciwnicy rządu w Damaszku od początku konfliktu mają zresztą pokazywać swoją hipokryzję, nie informując ani o ofiarach „rebeliantów” (będących według reporterki zwykłymi dżihadystami), ani też o ludziach tracących życie w nalotach zachodniej koalicji na miasto Ar-Rakka, kontrolowane jeszcze w ubiegłym roku przez Państwo Islamskie. Kutilová wspomina jednocześnie o zwykłych mieszkańcach Damaszku, którzy przez ostatnich pięć lat ginęli w ostrzale przedmieść syryjskiej stolicy przez „rebeliantów” ze Wschodniej Guty.

Reporterka krytykuje również postawę amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, który z jednej strony grozi atakami na Syrię, zaś z drugiej podejmuje z honorami przedstawicieli władz Kataru, odpowiedzialnego za wspieranie radykalnych grup islamskich w tym kraju. Ponadto zwraca ona uwagę, iż Rada Bezpieczeństwa ONZ nie zajmuje się nigdy konfliktem w Jemenie, ponieważ prowadzące operację wojskową w tym państwie kraje arabskie zostały wcześniej dozbrojone właśnie przez Zachód.

Na podstawie: facebook.com/marketa.kutilova.5.