Burmistrz Lampedusy Totò Martello nie podziela entuzjazmu włoskiego rządu w sprawie powstrzymania nielegalnej imigracji. Samorządowiec twierdzi bowiem, że na jego wyspę cały czas przybywają migranci z Afryki Północnej, zaś jego apele kierowane do włoskiego wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych Matteo Salviniego pozostają bez odpowiedzi, a problem przemytu ludzi został po prostu zrzucony z powrotem na ten niewielki teren.

Lampedusa od początku kryzysu imigracyjnego cieszyła się dużym zainteresowaniem światowych mediów, lecz ostatnio można odnieść wrażenie, iż zaginął po niej słuch. Włoski rząd zdecydował się bowiem na zamknięcie swoich portów dla łodzi przewożących nielegalnych imigrantów, w tym tych dowodzonych przez organizacje humanitarne, stąd władze w Rzymie mogły chwalić się swoim sukcesem i wysłuchiwać słów krytyki ze strony Unii Europejskiej oraz środowisk lewicowo-liberalnych.

Okazuje się jednak, że na samej wyspie właściwie nic się nie zmieniło, a wszystko wręcz zmieniło się na gorsze. Statki zawracane z kontynentalnej części Włoch zaczęły bowiem ponownie przybijać do wybrzeży małej wyspy, zaś przez cały czas dopływały do niej niewielkie łodzie z nielegalnymi imigrantami.

Zdaniem wspomnianego już burmistrza wyspy, tak naprawdę zniknęła ona z „politycznej mapy Włoch”, ponieważ nie jest ona w stanie nawiązać kontaktu z władzami w Rzymie. Martello twierdzi więc, że jego listy wysyłane do Salviniego pozostają bez odpowiedzi, dlatego zaapelował do rządu, aby ten w pierwszej kolejności zaczął uwzględniać jego prośby.

Na podstawie: ilprimatonazionale.it.