Działacze NSZZ „Solidarność” zorganizowali pikiety pod sklepami Castoramy w całej Polsce. Domagają się oni od sieci hipermarketów budowlanych przywrócenia do pracy dziewięciu członków komisji międzyzakładowej, zwolnionych przez koncern z powodu informowania przez nich o łamaniu praw pracowniczych oraz przepisów BHP.

Według przedstawicieli największego polskiego związku zawodowego, dziewiątka jego działaczy została wyrzucona z pracy z powodu swoich wpisów w mediach społecznościowych. Zdaniem włodarzy polskiego oddziału Castoramy mieli oni działać na szkodę wizerunku przedsiębiorstwa, ale tak naprawdę informowali o istniejących w firmie nieprawidłowościach.

Z tego powodu podczas głównej demonstracji „Solidarności”, jej wiceprzewodniczący Alfred Bujara krytykował działania zagranicznego koncernu, które mają być wyraźnym sygnałem traktowania przez niego Polski jako kraju neokolonialnego. Przypomniał on także konstytucyjne prawo dotyczące wolności wypowiedzi, pozwalające również na wyrażanie swoich opinii na temat pracodawcy.

Dariusz Paczuski, wiceprzewodniczący Krajowej Sekcji Pracowników Handlu NSZZ „Solidarność”, zauważył natomiast, że Castorama jako firma z Wielkiej Brytanii z pewnością nie pozwoliłaby sobie na prześladowanie tamtejszych pracowników. Polskie państwo mimo gwarancji prawnych nie potrafi jednak wyegzekwować praw pracowniczych, o co związkowcy mają pretensje do rządzących.

Przedstawiciele związkowców spotkali się dzisiaj w Warszawie z kierownictwem polskiej filii Castoramy. Ich zdaniem tak naprawdę mimo deklaracji nie chcą oni podejmować żadnego dialogu, ponieważ nie chcą cofnąć decyzji o wypowiedzeniach dla wspomnianych dziewięciu pracowników. Właśnie dlatego zdaniem „Solidarności” mogą być pierwszą firmą przegonioną z Polski przez ruch związkowy.

Na podstawie: tysol.pl, money.pl.