Wczoraj zakończył się trwający przez trzy dni szczyt państw muzułmańskich w Malezji. Byli na nim obecni między innymi przywódcy Iranu i Turcji, ale zabrakło rywalizującej z tymi państwami Arabii Saudyjskiej oraz jej sojuszników, przymuszonych przez nią do rezygnacji z udziału w zjeździe. W trakcie wydarzenia rozmawiano na temat poprawy wizerunku wyznawców islamu w świecie, nie ukrywając, że jest on zły z powodu terrorystycznych działań religijnych ekstremistów.

Po liście uczestników szczytu w Kuala Lumpur nietrudno zauważyć, że w malezyjskiej stolicy spotkali się liderzy państw rywalizujących z Arabią Saudyjską, a także posiadających nie najlepsze albo bardzo złe stosunki ze Stanami Zjednoczonymi. Właśnie dlatego w szczycie uczestniczyli między innymi prezydenci Iranu i Turcji, Hasan Rowhani i Recep Tayyip Erdoğan, czy też emir Kataru, Tamim bin Hamad Al Thani.

Nie zjawili się na nim oczywiście przedstawiciele wspomnianej Arabii Saudyjskiej oraz Zjednoczonych Emiratów Arabskich, ale również przywódcy najludniejszych islamskich państw, którymi są Indonezja i Pakistan. Do Malezji miał co prawda przybyć pakistański premier Imran Khan, jednak ostatecznie zrezygnował z przyjazdu choć był… jednym z inicjatorów całego wydarzenia. Przedstawiciele rządu Pakistanu nie ukrywają, że Khan podjął taką decyzję z powodu nacisków Arabii Saudyjskiej, która obawiała się, że w trakcie szczytu powołany zostanie konkurent dla zdominowanej przez nią Organizacji Współpracy Islamskiej (OIC).

Erdoğan odnosząc się do polityki Rijadu i Abu Dabi podkreślił, że nie zdziwił się ich naciskom na Islamabad. W ubiegłym roku Saudyjczycy musieli ratować Pakistańczyków pożyczką w wysokości blisko sześciu miliardów dolarów. Ponadto Arabia Saudyjska może szantażować Pakistan wydaleniem setek tysięcy pracujących tam pakistańskich obywateli, których transfery pieniężne są ważną częścią pakistańskiego PKB.

Ostatecznie do Malezji przybyło około 250 polityków, dyplomatów, intelektualistów i naukowców, których celem było omówienie najważniejszych problemów świata islamskiego, a dołączyło do nich blisko 150 przedstawicieli gospodarzy szczytu. Do najważniejszych wyzwań stojących przez muzułmanami zaliczono ubóstwo, prześladowania wyznawców islamu w Azji, brak równości ze względu na płeć oraz szeroko pojęte różnice ekonomiczne. Dodatkowo zdaniem Malezyjczyków potrzebne są rozmowy pomiędzy przywódcami rzeczywiście mogącymi rozpocząć działalność w tym kierunku.

Uczestnicy szczytu nie ukrywali przy tym, że część problemów jest wynikiem bardzo złego wizerunku, jaki wyznawcy islamu mają obecnie na arenie międzynarodowej. Odpowiedzialne są za to nie tylko „nieporozumienia” dotyczące ich religii, lecz także sama działalność muzułmanów organizujących między innymi zamachy terrorystyczne. Zdaniem Rowhaniego jednym ze źródeł kryzysu na Bliskim Wschodzie jest z kolei prześladowanie Palestyńczyków przez Izrael, natomiast Al Thani zwrócił uwagę na problem „judaizacji’ Jerozolimy wywołujący niepokoje wśród solidaryzujących się z nimi muzułmanów.

Malezyjski premier Mahathir bin Mohamad chwalił za to Iran i Katar, ponieważ obu tym państwom udało się ominąć sankcje mające na celu ich międzynarodową izolację. Dodał przy tym, że podobne działania mogą dotknąć każde państwo, stąd ważne jest, aby świat muzułmański był samowystarczalny i mógł dzięki temu stawić czoła nawet najgroźniejszym wydarzeniom.

Na podstawie: presstv.com, aljazeera.com, middleeasteye.net,