Sytuacja ekonomiczna Hiszpanii była beznadziejna jeszcze przed pandemią koronawirusa, natomiast obecnie jest jeszcze gorzej. To nie przeszkadza jednak rządzącej lewicy w zajmowaniu się kwestiami ideologicznymi. Zamierza ona tym razem przeprowadzić dalszą liberalizację prawa aborcyjnego, aby nastolatki mogły przeprowadzać zabiegi bez konieczności pytania o zgodę swoich rodziców.

Zgodnie z rozwiązaniami przyjętymi przed pięcioma laty, nieletnie kobiety w wieku 16 i 17 lat muszą poprosić o zgodę rodziców, gdy chcą dokonać przerwania swojej ciąży. Hiszpańska minister ds. równości, Irene Montero ze skrajnie lewicowego Podemos, zamierza jednak zmienić obowiązujące prawo. Tym samym po reformie zgoda rodziców na taki zabieg nie będzie już potrzebna.

Według Montero uchylenie zmian z 2015 roku „jest bardziej niż konieczne”, bo w ten sposób wszystkie kobiety będą mogły same decydować o swoim ciele. Według działaczki skrajnej lewicy chodzi nie tylko o tak zwaną wolność wyboru i „świadome macierzyństwo”, ale także o „pełne i swobodne życie seksualne”.

Obecnie aborcja w Hiszpanii jest legalna do 14. tygodnia ciąży, a także do 22. tygodnia jeśli zachodzi podejrzenie zagrożenia zdrowia albo życia matki lub jej dziecka. Rozszerzenie dotychczasowego prawa aborcyjnego będzie jednak trudne, bo wspomniane Podemos i Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza (PSOE) nie posiadają obecnie większości w parlamencie.

Tymczasem pewnymi sukcesami mogą w ostatnim czasie pochwalić się obrońcy życia. Pomagająca kobietom w ciąży Fundacja Redmarde ogłosiła, że w ubiegłym roku zwróciło się do niej 30 tys. kobiet planujących dokonać aborcji. Ostatecznie po otrzymaniu pomocy z takiego kroku zrezygnowało 89 proc. z nich, natomiast 61 proc. otrzymało dodatkowe wsparcie ze strony ojca dziecka albo swojej rodziny.

Na podstawie: abc.es, churchmilitant.com, euroweeklynews.com.