Wczorajszy coroczny marsz żałobny w Dreźnie zgromadził kilka tysięcy osób jednak w przeciwieństwie do poprzednich lat, w tym roku nie wszyscy aktywiści demonstrowali razem.
Od samego rana na ulicach Drezna (głównie w okolicach głównego dworca kolejowego) dochodziło do starć pomiędzy nacjonalistami a policją, lub nacjonalistami i lewicowymi działaczami. Niemiecka policja obstawiła dworzec oraz ulice wiodące na miejsce rozpoczęcia marszu, na których wyłapywała grupy nacjonalistów w celu ich przetrzymania. Swoje działanie tłumaczyła „względami bezpieczeństwa”, a jego efektem było niedopuszczenie kilku tysięcy osób do wzięcia udziału w marszu. Wiadomo również, iż zatrzymano jeden z pociągów, którym jechali nacjonaliści, paraliżując tym samym cały ruch kolejowy w Dreźnie i okolicach.
Na głównym marszu stawiło się trochę ponad pięć tysięcy osób – od zwykłych mieszkańców Drezna, przez stowarzyszenia rodzin ofiar nalotu, grupy niezależnych nacjonalistów po oficjalnie działające partie polityczne.
Przez wzgląd na liczne blokady policjne manifestanci nie przeszli jednak całej planowanej trasy. Natomiast osoby, które były przetrzymywane przez policję w różnych częściach miasta, zorganizowały tam spontaniczne demonstracje liczące od 200 do kilku tysięcy osób. Mówi się, iż na ulicach całego Drezna mogło demonstrować nawet więcej niż 10 tysięcy nacjonalistów. Oprócz działaczy z całych Niemiec, w Dreźnie stawili się również aktywiści z Hiszpanii, Grecji, Bułgarii, Węgier, Czech, Słowacji oraz innych krajów Europy.