Amerykańskie media otrąbiły wczoraj zwycięstwo Joe Bidena w tamtejszych wyborach prezydenckich. Urzędująca głowa państwa, Donald Trump, nie zamierza jednak jeszcze składać broni. Jego zespół prawny zarzuca komisjom wyborczym fałszowanie głosów, z kolei doradcy zamierzają podejmować kolejne kroki prawne w sprawie podważenia obecnego procesu wyborczego.

Wczoraj wieczorem czasu polskiego ogłoszono zwycięstwo Bidena. Uczyniły to największe stacje telewizyjne, w tym również konserwatywna stacja FOX News. Pretekstem było zakończenie przeliczania głosów w Pensylwanii, choć wciąż nie znamy pełnych wyników z Alaski, Arizony, Georgii i Karoliny Północnej. Mimo to Biden miał już uzyskać 279 głosów elektorskich.

Z wynikami nie pogodził się jednak sztab Trumpa. Szef jego zespołu prawnego i były burmistrz Nowego Jorku Rudi Giuliani twierdzi, że istnieją poważne wątpliwości wokół blisko 600 tysięcy głosów. Złożono już wniosek o ponowne zliczenie głosów w Wisconsin, a pozwy sądowe zostały wniesione w kilku kolejnych stanach. Inni przedstawiciele sztabu urzędującego prezydenta zwracają chociażby uwagę na udział w wyborach korespondencyjnych osób zmarłych.

Giuliani dodaje, że za fałszerstwami stoi przede wszystkim Partia Demokratyczna. Najbardziej widoczne oszustwa dotyczące wyborów korespondencyjnych miały mieć bowiem miejsce w stanach, w których Biden został ogłoszony zwycięzcą. Polityk Partii Republikańskiej zapowiedział więc, że nie da „ukraść wyborów” konkurencyjnemu ugrupowaniu.

Trump na Twitterze sugeruje, że otrzymał najwięcej w historii głosów oddanych zgodnie z prawem. Jednocześnie twierdzi, że wiele kart do głosowania zostało wysłanych niezgodnie z prawem, dlatego uznaje zwycięstwo Bidena za przedwczesne. Problemy z procesem wyborczym mają być zaś wystarczającym pretekstem do zaskarżenia wyborów w sądach.

Na podstawie: foxnews.com, usatoday.com.