Od wczorajszej nocy trwa strajk w sześciu niemieckich oddziałach Amazona. Pracownicy amerykańskiego koncernu domagają się poprawy warunków pracy, a także lepszych wynagrodzeń. Zatrudnieni zwracają uwagę na fakt rosnących zysków giganta, który jednocześnie od lat nie chce podpisać układu zbiorowego pracy niemieckiego sektora detalicznego.

Protest w niemieckich magazynach koncernu Jeffa Bezosa rozpoczął się podczas nocnej zmiany z niedzieli na poniedziałek. Ogółem bierze w nim udział ponad 1,7 tysiąca pracowników giganta ze Stanów Zjednoczonych. Związek zawodowy Verdi zapowiedział, że strajki w Werne, Lipsku, Rheinbergu, Koblencji oraz w Bad Hersfeld potrwają aż do wigilii.

W ten sposób organizacja pracowników chce wymusić na Amazonie poprawę warunków pracy. Samo przedsiębiorstwo od lat odmawia podpisania układu zbiorowego pracy niemieckiego sektora detalicznego, co wymusiłoby na nim konieczność przestrzegania odpowiednich zasad.

Przedstawiciele związkowców zauważają, że Amazon od początku pandemii koronawirusa stale zwiększa swoje zyski. Wprowadzenie w ubiegłym tygodniu całkowitego lockdownu w Niemczech jedynie zwiększyło liczbę zamówień w sklepach wysyłkowych, w tym przede wszystkim w Amazonie. Mimo to pracownicy nie mogą liczyć na płacenie w ramach układu zbiorowego.

Zwiększona liczba zamówień powoduje oczywiście konieczność większych nakładów pracy. Amazon przyjmuje tymczasem kolejne zlecenia, choć pracownicy już i tak są narażeni na wielką presję. Obietnice dostawy są więc składane „nieuchronnie kosztem zdrowia pracowników, zwłaszcza obecnie, w warunkach pandemii”.

Na podstawie: spiegel.de.