sdhndUlokowana na warszawskiej Woli instytucja postawiła sobie za zadanie wsparcie ludzi będących w dramatycznie ciężkiej sytuacji materialnej. By zobrazować wagę problemu zaakcentować należy, iż licząca w przybliżeniu 130 tysięcy mieszkańców dzielnica pełna jest kontrastów od usytuowanych blisko centrum oaz luksusu w formie czterogwiazdkowych hoteli, wysokościowców będących własnością zagranicznego kapitału po życiowe dramaty mieszkańców starych kamienic i blokowisk z wielkiej płyty. Wykazując się głęboką empatią i odruchem właściwym dla ludzi społecznie wrażliwych powstał sklep socjalny dedykowany ludziom będących w ciężkiej sytuacji życiowej.

Wstępnie podkreślić należy, iż formuła wspomnianej inicjatywy mogłaby położyć kres domniemaniom kręgów nieustannie definiujących zarzut rzekomej „roszczeniowości”, jak również usatysfakcjonować osoby generujące tezy o konieczności pomocy jako obdarowywania „wędką a nie rybą”.

Placówka handlowa, której patronuje fundacja „Jeden drugiemu” utrzymuje się w dużej mierze dzięki hojnym darczyńcom i wsparciu Ośrodka Pomocy Społecznej Dzielnicy Wola. Dzięki temu sklep ma szeroki asortyment: produkty spożywcze, artykuły przemysłowe (środki czystości, środki higieny osobistej dla dzieci i dorosłych) czy też chociażby artykuły szkolne dostępne po cenach co najmniej o połowę niższych niż rynkowe. Elementarnym warunkiem jest jednakże to, aby klienci placówki handlowej nie byli wyłącznie biernymi odbiorcami wsparcia socjalnego. Jak wyjaśniła na łamach Nowego Obywatela (nr 9/60 Lato 2013) dyrektorka ośrodka Bogusława Biedrzycka uczestnictwo w formie pomocy ze strony fundacji jest obwarowane pewnymi bezwzględnymi warunkami, cytując: „Przekierowujemy do Fundacji osoby, które wspólnie z pracownikiem socjalnym wykonały bardzo dużą pracę, żeby poprawić swoją sytuację w różnych obszarach życia, ale mimo to nadal mają zbyt mało środków na zaspokojenie elementarnych potrzeb”. Samo credo fundacji brzmi bowiem „Jesteśmy dla tych, którzy nie godzą się ze swoim ubóstwem. Pomagamy tym, którzy chcą odmienić życie.”

Jak deklaruje środowisko wolontariuszy sprzedaż produktów a nie ich ścisła reglamentacja i rozdawnictwo to głęboko przemyślana strategia opierająca się na słusznym założeniu, iż udzielając autonomii konsumentom w kwestii wyboru wśród asortymentu jak i udzielając im możliwości nabycia towarów, a nie zaś ich otrzymania podnosi się poczucie własnej wartości u podopiecznego fundacji. Markowe artykuły zaś mają nie kojarzyć się z pomocą otrzymywaną ze strony Unii Europejskiej, która oferuje darmowe produkty niskiego sortu a swoją etykietką w mało dyskretny sposób definiuje adresata jako stałego odbiorcę pomocy socjalnej. Wszelki nabyty w sklepie socjalnym towar musi zostać spożytkowany na własny użytek.

Głównymi odbiorcami pomocy ze strony placówki handlowej są samotni rodzice czy też schorowani seniorzy. Lista podopiecznych fundacji jest dość szeroka, jak również ściśle spersonalizowana. Każdy adresat wsparcia otrzymuje imienną kartę, do której przypisany jest ściśle określony limit, którego naruszyć odbiorcy nie wolno. W zależności od ilości członków w danym gospodarstwie domowym limit ten wynosi 200-400 zł miesięcznie, w skali tygodnia jest to maksymalnie 100 zł, natomiast dziennie 50 zł. Karta imienna umożliwia nie tylko kontrolę nad wydatkami podopiecznych fundacji, ale także w pewien sposób kreuje obraz preferencji konsumenckich – dzięki czemu pozwala chociażby na wyeliminowanie negatywnych nawyków żywieniowych. Dokument ten wydawany jest podopiecznemu na kwartał bądź też na pół roku.

Inicjatywa ta nie miałaby szansy powodzenia gdyby nie czynne i bezinteresowne wsparcie ze strony ludzi dobrej woli. Pracujący przy obsłudze placówki handlowej to głównie wolontariusze, wśród których znajdują się także osoby w przeszłości aktywnie korzystające z pomocy sklepu socjalnego. Dzięki kadrze społecznie wrażliwej, jak również osobom, które życiowego dramatu doświadczyły na własnym przykładzie każdy odbiorca pomocy może liczyć na życzliwość i wsparcie. Często ludzie nie związani bezpośrednio z ideą placówki udzielają rzeczowej pomocy np. przy naprawie wyposażenia tej prospołecznej instytucji bądź wykonując prace porządkowe w jego obrębie. Dodatkowo sklep nie mógłby funkcjonować bez finansowego wsparcia ze strony ofiarodawców.

O konieczności istnienia tego pokroju placówek na terenie naszego kraju niech świadczy ilość odbiorców pomocy w sklepie socjalnym na warszawskiej Woli. W lecie 2013 roku ich liczba zamykała się w gronie ok. 200 osób.

Mimo aktywnego wsparcia pokaźnej grupy ludzi sklep socjalny boryka się z typowymi problemami w erze indywidualizacji życia i zanikania więzi społecznych. Jednym z głównych jest stan funduszy nie pokrywający zapotrzebowania ze strony odbiorców pomocy. Pomysłodawcy liczą więc na wsparcie wyrażone w odliczeniu 1% na rzecz placówki handlowej.

Szerzej o inicjatywie na stronie www.jedendrugiemu.pl i w magazynie „Nowy Obywatel” nr 9 (60) Lato 2013, str. 40-42.

R.eutt