Stany Zjednoczone zdecydowały się znieść część sankcji nałożonych na Iran w związku z rozwojem jego potencjału atomowego. Nie jest to jeszcze przełom, a sprawa bardziej techniczna, ale te posunięcie ma ułatwić negocjacje dotyczące powrotu do porozumienia nuklearnego z 2015 roku. Teheran oczekuje jednak od Waszyngtonu poważniejszych gwarancji.

Amerykański prezydent Joe Biden zdecydował się na uchylenie sankcji nałożonych w 2020 roku przez jego poprzednika, Donalda Trumpa. Dzięki temu zagraniczne przedsiębiorstwa i inne kraje będą mogły kontynuować pracę nad cywilnymi projektami jądrowymi w elektrowni atomowej w Bushehr, elektrowni ciężkiej wody w Arak i w reaktorze badawczym w Teheranie.

Chińskie, rosyjskie i europejskie firmy mogą tym samym powrócić do irańskich obiektów nuklearnych, o ile będą działać w zgodzie z zapisami Układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej.

Przedstawiciele władz USA podkreślają, że zniesienia części sankcji nie można jeszcze odczytywać jako ustępstwa, ani nawet wstępu do zawarcia kompleksowego porozumienia. Gest Waszyngtonu ma jednak ułatwić od technicznej strony rozmowy z Teheranem. Negocjacje trwają od kwietnia ubiegłego roku, a przed tygodniem ostatnia ich tura została odroczona.

Na decyzję Ameryki zareagował już Iran. Tamtejszy minister spraw zagranicznych Hossejn Amir-Abdollahijan stwierdził, że Waszyngton powinien wykazać swoją dobrą wolę w rzeczywistości, a nie tylko na papierze. Stanowisko w tej sprawie miało zostać w ostatnich dniach oficjalnie przekazane stronie amerykańskiej. 

Irańczycy oczekują tym samym „namacalnych” efektów nowej polityki Stanów Zjednoczonych. Amir-Abdollahijan nie ukrywa, że największym problemem dla jego kraju jest niemożność otrzymania długoterminowych gwarancji ze strony Ameryki. Nie chce ona bowiem zapewnić przestrzegania powrotu do porozumienia także po ewentualnej zmianie władzy w Białym Domu.

Na podstawie: presstv.ir, cnn.com.