Nie cichnie echo katastrofy w Smoleńsku i w sumie tak wypada. Na gadu gadu i różnych śmiesznych forach masa „wirtualnych świeczek” (ehh) i innych pierdoł. Ludzie zastanawiają się czy coś to wydarzenie zmieni w mentalności nas Polaków… Oczywiście, że nie zmieni. My Polacy jednoczymy się kiedy dojdzie do jakiejś tragedii (jak ta, bądź też innego typu wydarzenie – śmierć Papieża itd.) lub sukcesu (Małysz, siatkarki, szał na piłkarzy i flagi „Tyskiego” itp.). Po czasie, kiedy emocje opadną – przechodzimy do swoich standardowych czynności czyli mienia wszystkiego gdzieś. Pozwalamy na wiele wydarzeń, dużo niedobrych dla Polski posunięć przechodzi zbrodniarzom płazem – my Polacy potrzebujemy jakiegoś wstrząsu by wyjść z domów i zwrócić na coś innego niżeli osobiste problemy uwagę. Niestety potem emocje opadają, rozchodzi się po kościach…
Przepadł potencjał „Solidarności”, przepada każdy ruch, rozpływa się każda mobilizacja… Najlepiej na tym wychodzą źli ludzie i niestety tak będzie także w tym przypadku. O tym jak jest z nami zazwyczaj, świadczy chociażby frekwencja wyborcza. Nie idziemy nawet oddać nieważnego głosu aby zamanifestować swoje niezadowolenie z polityków.

Wracając do wspomnianych „wirtualnych świeczek” itp. My nacjonaliści musimy pamiętać, że reprezentujemy prawdziwy patriotyzm czynu (nie zaś zbiorową hipokryzję) i trzeba po prostu nadal pracować. Pracować w tym sensie, że dalej – fanatycznie, bijąc głową w mur – musimy rozmawiać z ludźmi o tym czym jest faktycznie patriotyzm. Robić strony, organizować manifestacje, drukować plakaty i ulotki. Te „wirtualne świeczki” oraz ludzie, którzy wyszli na ulicę tylko po to by popstrykać trumnie prezydenta zdjęcia na bloga (wiem, że smutne ale w wielu przypadkach prawdziwe) to porażka i dowód, że nasza Syzyfowa praca i święta misja muszą trwać.
Katastrofa spowodowała jednak dużo dyskusji na temat wspomnianych „świeczek”, hipokryzji ludzkiej i wad Polaków. Można rzec – tradycyjnie. Chyba tak po prostu wypada. Może pozytywem tej katastrofy będzie zastanowienie się wielu Polaków – „czym jest tak naprawdę patriotyzm i jak nazwać to uczucie, które mi obecnie towarzyszy”? „Strata wielu ludzi, a może strata kogoś więcej?”. Niestety to takie moje naiwne życzenie gdyż jako naród niezbyt się zastanawiamy…Robimy to co wypada – w tym przypadku jednak słusznie.
Ciekawi mnie jak ludzie naprawdę podchodzą do tej tragedii, sądzę, iż większość smuci się jednak z powodu śmierci ludzi – po prostu. Zaskakująco wiele słychać jednak opinii o tym, że Lech Kaczyński był dobrym prezydentem. Nagle z nie tak dawnej mody na „Stop Kaczyzmowi” mam wrażenie jakby prawie cała Polska czule żegnała swojego prezydenta. Nie wiem jak to nazwać, naprawdę. Tak chyba po prostu wypada -znowu.
Spojrzę jednak w lustro i napiszę z pokorą, że czasami tragedia jest najwidoczniej konieczna by zobaczyć dobre strony polityka. Autentycznie widzę teraz ich więcej niżeli 9 kwietnia gdy Lech Kaczyński żył. Jak to tłumaczyć? Nie potrafię tego wytłumaczyć – i być może nie potrafią też tego wyjaśnić moi rodacy…Ale jednak to uczucie nas łączy – w sumie nic dziwnego, jesteśmy wszyscy Polakami – najwidoczniej tak po prostu mamy. Dziwne to lecz prawdziwe.
Mam też nadzieję, że ludzie nauczyli się czegoś o tzw. lewakach. W Poznaniu istnieje melina (squat) o nazwie „Rozbrat”. Mieszkający tam lewacy, anarchiści, komuniści i narkomani wspominają coś o „kontrkulturze” jaką niby reprezentują. Chcą zaoferować światu życie według swoich zasad, które brzmią: mamy wszystko w dupie, nic nie wypada. W dniu tragedii zorganizowali imprezę, a na plakacie naśmiewali się zarówno z zabitych jak i ze słów Papieża („Nie lękajcie się”). Można rzec – pokazali po prostu swoje prawdziwe oblicze. Kiedy się skapnęli, że właśnie stracili w oczach tysięcy Polaków (pisze o tym wiele portali, nie tylko nacjonalistycznych) zaczęli się wymigiwać. Wiadomo, że to ściema i próba ratowania twarzy. Odbyły się też wesołe lewackie imprezy w innych miastach (tzn. po prostu nie odwołano zorganizowanych imprez i cieszono się na nich z tragedii, co można wyczytać na kilku forach). Nie wymagam od nich hipokryzji, zakłamania – po prostu pokazali swoją prawdziwą twarz, to dobrze. Dobrze, że Polacy mają szansę ją poznać. Zobaczyć jak wygląda „róbta co chceta” i anarchizm w praktyce. I tylko ich późniejsze tłumaczenia mnie dziwią – najpierw pierdolą, że nie chcą nic od tego społeczeństwa, a teraz mu ściemniają by ratować twarz.
A odpowiednie zachowanie Polaków po katastrofie jest to coś, co naprawdę wypada. To coś więcej niż jakieś drobnostki zwane przez buntowników „normami społecznymi”. Ja też nie mam zamiaru i nie lubię dopasowywać się do ogółu – ale jest coś ponad tym podejściem. Dla anarchistów nie ma czegoś takiego, a wszystko jest twoim indywidualnym wyborem.
Społeczeństwo polskie, mimo hipokryzji jaka w jego części siedzi – pokazało jak dalekie jest od idei anarchizmu. Jednak przyszli Polacy pod Pałac Prezydencki, odpalili znicze – odwołali mecze itp. BO TAK WYPADA. Według anarchistów i jebanych lewaków – nic nie wypada. Ludzie zatem poczuwają się – mimo tego jak jechane było latami po Kaczyńskim – do zadumy, do oddania szacunku. Ludzie nie olali tak jak chcieliby tego anarchiści. Zatem tzw. lewacy są zmuszeni do praktykowania własnej degeneracji na takich melinach jak „Rozbrat”, które i tak wcześniej czy później trafią pod koparki. „Idee” z „Rozbratu” Polacy odrzucili.
A mimo hipokryzji jaka często towarzyszy takim wydarzeniom musimy pamiętać, że niektóre rzeczy po prostu wypada. Wypada żeby była żałoba, wypada by odwołali mecze (sam wysiadałem z pociągu) i nie wypada organizować z tego powodu imprezy jak ta na „Rozbracie”. Tak – bądźmy szczerzy – jest to często irytujące, wkurwiające wręcz, żałosne momentami, ale pomyślcie co by było gdyby nic nie wypadało, gdyby nie było zasad… Doprowadziłoby to do całkowitego zepsucia moralnego, znieczulicy. „Aaaa spadł sobie jakiś samolot, chuj z nim – puśćmy Taniec z Gwizdami i jarajmy się kręceniem dupą jakiejś mulatki” – czy tak to by miało wyglądać w rzekomo lepszym świecie? Śmiem wątpić – i dlatego z głupotą typu anarchista z „Rozbratu” będę walczył na wszelkie sposoby przez całe życie. By byli jak najdalej od wprowadzenia tej swojej utopii w życie.
Wiem, że Ci, którzy zginęli to nie byli nacjonaliści. Często jechałem po Lechu Kaczyńskim i nadal uważam, że paszport dla Rogera i traktat lizboński to był błąd. Nadal uważam, że niestety zaprowadziłby nas w to samo miejsce co inni – w stronę stania się jedną z dzielnic Europy. Jestem nacjonalistą i jestem przeciwko Unii Europejskiej. Nie byłem fanem PiSu. Ale jestem Polakiem – nie pierdolonym Azjatą czy komunistą. Oznacza to, że mam serce i sumienie i kiedy wypada – milczę bądź uważam na słowa. I szczerze współczuję tym, którzy teraz cierpią.