Poseł Jamie Wallis z Partii Konserwatywnej ujawnił, że jest transseksualistą, zostając tym samym pierwszą tego typu osobą w historii parlamentu Wielkiej Brytanii. Polityk uzyskał wsparcie od szefa Torysów i premiera Borisa Johnsona, chwalącego swojego partyjnego kolegę za „niesamowitą ilość odwagi”.

Co ciekawe, Wallis przyznał się do transseksualizmu kilka godzin po kolacji brytyjskiego premiera z parlamentarzystami należącymi do jego ugrupowania. Johnson wyśmiewał na niej Keira Starmera, przewodniczącego Partii Pracy, witając „Panów i Panie, lub jakby powiedział Keir Starmer, ludzie, którym przy urodzeniu przypisuje się bycie mężczyzną lub kobietą”.

Parlamentarzysta Torysów po tym wydarzeniu postanowił więc przyznać się, że od najmłodszych lat miał zdiagnozowaną „dysforię płciową”. Jest ona definiowana najczęściej jako cierpienie człowieka związane z niedopasowaniem jej „tożsamości płciowej” do „płci przypisanej w chwili urodzenia”.

Wallis przyznał jednocześnie, że był szantażowany w związku ze swoimi problemami, a szantażysta posiadający jego zdjęcia oczekiwał blisko 50 tys. funtów za milczenie. Ponadto konserwatywny parlamentarzysta przed dwoma laty miał zostać zgwałcony przez osobę poznaną wcześniej w internecie.

Na „coming out” swojego posła zareagował później Johnson. Brytyjski premier zadeklarował udzielenie Wallisowi wszelkich możliwych form wsparcia, chwaląc go jednocześnie za „niesamowitą ilość odwagi”, w związku z ujawnieniem swoich problemów z „tożsamością płciową”.

Partyjni koledzy Johnsona mimo jego deklaracji nie przeszli jednak do porządku dziennego nad jego żartami. Przedstawiciele wewnątrzpartyjnej organizacji LGBTory twierdzą, że szef Partii Konserwatywnej powinien wpierw przeprosić za swoje żarty w trakcie wspomnianej kolacji.

Na podstawie: theguardian.com, conservativehome.com.