Białoruski prezydent Aleksander Łukaszenka skrytykował podejście świata do zbrodni dokonanych w czasie II wojny światowej. Jego zdaniem od czasu zakończenia konfliktu mówi się przede wszystkim o mordach na ludności żydowskiej, zapominając o cierpieniach zadanych wówczas również innym narodom. Słowa Łukaszenki zostały ostro skrytykowane przez Izrael.

Łukaszenka wziął udział w zorganizowanych pod Mińskiem uroczystościach na „Kopcu Chwały”. Monument upamiętnia żołnierzy Armii Czerwonej, którzy w czasie II wojny światowej walczyli z niemieckimi agresorami. Białoruski prezydent w swoim przemówieniu stwierdził, że tamten konflikt wcale się nie skończył, lecz jedynie przybrał zupełnie nowe formy.

Z tego powodu białoruskie władze zdecydowały się przeprowadzić nowe badania zbrodni dokonanych przez Niemców. Wzorują się w nich na samych Żydach, którzy „byli w stanie udowodnić Holokaust i teraz podziwia ich cały świat”. Według Łukaszenki można bowiem mówić o białoruskim odpowiedniku Holokaustu.

Zauważył on przy tej okazji, że w związku z badaniami przeprowadzonymi przez Żydów „cały świat się przed nimi kłania, wszyscy boją się nawet pokazać ich palcem”. Tymczasem sami Białorusini „byli tak tolerancyjni i mili, że bali się kogokolwiek urazić”, dlatego w końcu sami zaczęli być obrażani poprzez próby „pisania na nowo historii Białorusi i odebrania zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej”.

Kontynuowanie wspomnianych badań, zdaniem Łukaszenki, jest „niemniej ważne niż zwycięstwa w ekonomii”, ponieważ „dotyczą one serca i duszy”. Białoruski prezydent dodał, że każda osoba chcąca zapomnieć zwycięstwo nad nazizmem „jest szaleńcem”.

Do słów Łukaszenki odniosło się izraelskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Syjoniści twierdzą, że to co powiedział białoruski prezydent „jest nie do zaakceptowania”. Do izraelskiego MSZ został z tego powodu wezwany przedstawiciel białoruskiej ambasady.

Na podstawie: belaruspartisan.by.