W ostatnich tygodniach o Białorusi w Polsce mówi się wiele, jednak białoruski nacjonalizm wciąż pozostaje w naszym kraju zjawiskiem stosunkowo nieznanym. Przybierające na sile protesty za naszą wschodnią granicą skłoniły redakcję Autonom.pl do przedstawienia aktualnej sytuacji na Białorusi z perspektywy tamtejszych nacjonalistów – w tym celu zaprosiliśmy do rozmowy jednego z działaczy tego środowiska. O Łukaszence, tzw. „demokratycznej opozycji”, sytuacji nacjonalistów oraz ogólnie o swoim kraju opowiada Michaił, wieloletni narodowy aktywista z Mińska.

***

Na samym początku dziękuję za możliwość rozmowy w tym trudnym dla Ciebie okresie. Powiedz proszę kim dla Ciebie, jako białoruskiego nacjonalisty, jest prezydent Aleksandr Łukaszenka?

Tu nie może być żadnych wątpliwości – Łukaszenka jest zdrajcą Białorusi i białoruskiego narodu, który jest opętany osobistą władzą, z mentalnością dyrektora radzieckiego kołchozu, a do tego osobą psychicznie chorą. Nigdy nie był osobą probiałoruską. Od samego momentu swojego przyjścia do władzy konsekwentnie niszczy wszystko, co jest białoruskie szczególnie uderzając w ruch narodowy. Jego tzw. „cud ekonomiczny” to nic innego jak skutek handlu interesami Białorusi i szantażu Moskwy. Po raz kolejny potwierdził to ostatnio, gdy zwrócił się do Putina z prośbą o rosyjską interwencję i pomóc w stłumieniu protestów, które wybuchły po totalnie sfałszowanych wyborach. Można podać jeszcze sporo przykładów, ale nie książkę piszę :) Dziwi mnie, że część osób nazywających siebie nacjonalistami spoza granic Białorusi jest zafascynowana tym działaczem. Z dala to nie zawsze widać.

Zachodni świat postrzega sytuację w Twoim kraju jako wewnętrzny konflikt dwóch opcji – postsowiecki reżim kontra „demokratyczna opozycja”. Czy sytuacja w Twoim kraju rzeczywiście jest tak „czarno-biała”? Wszak jesteście również Wy, białoruscy nacjonaliści…

Sytuacja jest taka, że absolutna większość ludzi jest totalnie zmęczona rządami Łukaszenki. Doprowadził kraj do ekonomicznej stagnacji, nie dotrzymuje obietnic dobrobytu, cały czas kłamie. Na dodatek negował niebezpieczeństwo COVID-19 i nie podejmował odpowiednich działań, wskutek czego mieliśmy tu prawdziwą klęskę – umieralność w okresie od maja do lipca okazała się wyższa od średnich znaczeń o ponad 5 tysięcy, co robi Białoruś jednym z europejskich liderów w tej tragicznej rywalizacji. To było ostatnią kroplą. W rezultacie, po raz pierwszy poparcie Łukaszenki przed wyborami w społeczeństwie białoruskim spadło do około 20-30%. Z tych około 70% przeciwników Łukaszenki to tylko drobną część stanowią zwolennicy tzw. „opozycji demokratycznej”. Znaczna część protestujących to ci, którzy wcześniej głosowali na Łukaszenkę, lecz rozczarowali się w nim. Ludzie, którzy po prostu nie widzą żadnej przyszłości dla siebie i swoich dzieci w kraju, którym ten rządzi i, na co wszystko wskazuje, zamierza rządzić do końca życia, aby po tym przekazać go swojemu synowi Nikołajowi. Znaczna część protestujących w dupie ma Zachód i jego wartości, wielu z nich jest nawet umiarkowanie prorosyjska. Chcą po prostu realnych zmian.

Co się tyczy nacjonalistów, nigdy nie tolerowaliśmy Łukaszenki i jego reżimu. Od momentu jego przyjścia do władzy i profanacji naszych narodowych symboli, był i zawsze będzie dla nas wrogiem. Gdyż jego polityka prowadzi nasz kraj do ujarzmienia przez Rosję.

Nacjonaliści biorą udział w antyrządowych protestach. Osobiście rozumiem Wasze intencje ale żeby rozwiać wątpliwości naszych Czytelników powiedz, jak postrzegacie tzw. „demokratyczną opozycję” i dlaczego również Was można spotkać na demonstracjach przeciwko reżimowi?

Dla nas nie ma zasadniczej różnicy pomiędzy Łukaszenką i tzw. „demokratyczną opozycją” (ale tu muszę od razu powiedzieć, że osoby, których nazywają liderami opozycji – Tichanowskaja, Kolesnikowa, Cepkało – to po prostu rosyjskie konie trojańskie, przedstawicieli wieloletniej „opozycji demokratycznej” nie dopuszczono do wyborów). Walczymy o nasz kraj, o naszą przyszłość tu i teraz, gdyż dłuższe pozostanie Łukaszenki przy władzy będzie oznaczało zagładę Białorusi, którą sprzeda w końcu (już sprzedał) Rosji. Teraz została już przelana krew – w tym nacjonalistów – a więc woła o pomstę. Jeżeli zmiany w końcu nastąpią, będziemy walczyli już przeciwko „demokratom”, gdyż ich wizja jest tak samo wroga, jak wizja obecnej władzy. Ale teraz, w obecnym momencie, chodzi już o przetrwanie Białorusi jako niepodległego państwa, jako narodu.

Czy dostrzegasz analogię pomiędzy obecną sytuacją na Białorusi a sytuacją na Ukrainie z lat 2013-2014?

Analogię można dostrzec, ale u nas skala wydarzeń jest znacznie mniejsza, nie ma jednolitej siły nacjonalistycznej (reżim Łukaszenki metodycznie niszczył nacjonalistyczne organizacje, a więc teraz działamy bardzo zdecentralizowanie), plus znaczna większość uczestników protestów nie jest gotowa do działań radykalnych, co, według mojej opinii, powoduje obecnie sytuację, w której, jeżeli nie brać pod uwagę ewentualnej siły wyższej, Łukaszenka może przetrwać jeszcze niejeden rok.

Jak białoruscy nacjonaliści postrzegali Majdan i ukraińską rewolucję? Jedną z pierwszych ofiar wśród demonstrantów na Majdanie był Michaił Żyżniewski, białoruski nacjonalista.

Majdan i rewolucję na Ukrainie popieraliśmy od samego początku, zarówno jak walkę z rosyjską agresją. Zawsze jesteśmy gotowi wesprzeć bratnie narody, którym dla nas niewątpliwie są Ukraińcy.

Patrząc z Twojej perspektywy, czy ogólnokrajowe protesty mają jakiekolwiek szanse doprowadzić do ustąpienia Łukaszenki i ewentualnej zmiany systemu?

Dopóki protesty będą miały charakter pokojowy, jak teraz, żadnych zmian nie będzie. Przynajmniej w perspektywie najbliższych kilku lat. Za wolność trzeba płacić krwią.

Biało-czerwono-biała flaga Białorusi uchodzi obecnie za „opozycyjną” i „demokratyczną”. W rzeczywistości jest to jednak tradycyjna flaga Waszego kraju. Czy możesz przybliżyć jej historię i powiedzieć, dlaczego identyfikujecie się właśnie z nią?

Jeżeli spojrzeć głęboko w historię, barwy biała i czerwona od dawna kojarzą się z naszą kulturą, są najbardziej rozpowszechnionym połączeniem m.in. w ornamencie oraz innych tradycyjnych dziełach kultury materialnej. Używane były także w symbolice jednostek wojskowych Wielkiego Księstwa Litewskiego, z którym utożsamiamy Białoruś.

Jednak po raz pierwszy oficjalnie w naszej historii biało-czerwono-biała flaga zjawiła się w króciutkim okresie niepodległości pierwszego współczesnego państwa białoruskiego – Białoruskiej Republiki Narodowej – w roku 1918, symbolem którego została wraz z godłem Pogoń. Pod tą flagą walczyliśmy z bolszewikami, pod tą flagą biły czerwonych szwadrony Bułaka-Bałachowicza i powstańcy słuccy, zarówno jak wielu innych patriotów naszej Ojczyzny.

W czasach Drugiej Wojny Światowej i po jej zakończeniu pod biało-czerwono-białą flagą z komunistami walczyli członkowie rozmaitych organizacji i jednostek nacjonalistycznych (nawet do początku lat 1960-ch).

Po rozpadzie Związku Radzieckiego ta flaga stała się symbolem sił narodowych, konserwatywnych, nacjonalistycznych, pierwszą flagą niepodległej Republiki Białoruś, a po tym jak Łukaszenka podczas referendum zrobił symbolem państwowym flagę Białoruskiej Socjalistycznej Republiki, Radzieckiej, nasza flaga była i jest kojarzona jako symbol prawdziwej, wolnej, nieradzickiej Białorusi.

A więc „demokraci” i „liberałowie” po prostu skradli, jeżeli tak można powiedzieć, nasze barwy narodowe, mimo że ci, którzy w XX stuleciu przelewali pod nimi swoją krew, nawet blisko nie mieli nic wspólnego z tzw. „opozycją demokratyczną”.

A zatem jak białoruscy nacjonaliści postrzegają obecną flagę państwową?

Obecna flaga państwowa to flaga Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Dla nas to obca, wroga, sztuczna flaga, która nie ma nic wspólnego z naszą historią i kulturą.

Jak sytuacja z tłumieniem antyrządowych protestów przekłada się na ogół białoruskiego społeczeństwa? Władza kilkakrotnie wyłączała internet wszystkim obywatelom oraz podejmowała inne, uderzające w całe społeczeństwo kroki.

Protesty nie zanikają – przynajmniej w stolicy (w innych miastach jest różnie) – ale ich pokojowy charakter doprowadził do pewnej stabilizacji (protestujący nie mogą przełamać sytuacji na swoją korzyść, co wymagałoby radykalizacji, natomiast milicja przyzwyczaiła się do rutynowych coweekendowych akcji rutynowo dokonując tłumień i aresztowań). Wyłączenie internetu tak naprawdę nie stworzyło pustki informacyjnej, gdyż jest wiele sposobów obchodzenia tych blokad. Ten kto chciał, ten miał dostęp do internetu. Rzeczywiście, takie działania władzy powodują dalszy spadek jej popularności.

Na ostatnich pochodach organizowanych przez niezależnych nacjonalistów w Polsce – 15/08 w Warszawie i 05/09 w Gdańsku – powiewały tradycyjne flagi Białorusi. Był to symboliczny wyraz wsparcia dla Waszej sprawy, mając na względzie zwłaszcza nacjonalistów. Czy docierają do Was takie gesty wsparcia?

Bardzo dziękuję w imieniu wszystkich naszych nacjonalistów za takie wyrazy wsparcia. Niestety, nie do każdego dotarły. A więc prosiłbym o nich od razu informować w celu rozprzestrzenienia takiej informacji u nas.

Przed trzema laty reżim Łukaszenki rozpoczął falę represji wobec białoruskich nacjonalistów. W rządowych mediach grzmiano o „planowanym przewrocie” i „skrajnie prawicowych, uzbrojonych ekstremistach”. Czy możesz przybliżyć tę sprawę oraz jej konsekwencje?

Represje wobec białoruskich nacjonalistów ze strony reżimu Łukaszenki zaczęły się nie trzy lata temu, lecz od razu po tym, jak doszedł do władzy w latach 1990-ch. KGB konsekwentnie niszczyło wszystkie białoruskie organizacje i inicjatywy nacjonalistyczne poprzez represje wobec ich członków oraz ich infiltrację przez swoją agenturę, która paraliżowała każdą działalność. W rezultacie, w obecnym momencie ruch nacjonalistyczny u nas jest bardzo zdecentralizowany i nieformalny. Dlatego już od wielu lat nie zobaczysz u nas publicznych akcji nacjonalistów, ich uczestnicy od razu mieliby bardzo poważne problemy.

Sprawa, o której mówisz, była tylko kolejnym aktem intryg, które ciągle trwają w białoruskich strukturach siłowych za wpływy na Łukaszenkę. Tu warto zwrócić uwagę na to, że w każdej z tych struktur – KGB, MSW itp. – siedzi rosyjska agentura, która również prowadzi swoją grę. A więc żadnego „przewrotu” nie planowano, zarówno jak nie było „skrajnie prawicowych uzbrojonych ekstremistów”. Aresztowano ludzi, którzy byli znani ze swoich poglądów narodowych, uprawiali sport i paintball i byli aktywni w rozprzestrzenieniu białoruskiej idei. Wszystko zakończyło się tym, że po kilku miesiącach spędzonych w więzieniu KGB wszyscy zostali uwolnieni bez żadnych zarzutów, co jeszcze raz potwierdza absurdalność samej sprawy.

Czyli na Białorusi nie działają obecnie legalne, zarejestrowane organizacje o charakterze nacjonalistycznym?

Jak już mówiłem, nie ma na to żadnej możliwości. Nikt nie zarejestruje organizacji, natomiast nieformalne ugrupowania, które zaczną działać publicznie, zostaną natychmiast zniszczone.

Biorąc pod uwagę wspomniane przez Ciebie represje, jak oceniasz kondycję ruchu nacjonalistycznego w swoim kraju na przestrzeni ostatniej dekady?

U nas tu prawdziwy autonomiczny nacjonalizm :) Środowisko jest, ale często mało wiemy o ludziach działających w innych miastach. W ciągu ostatniej dekady nic się nie zmieniło.

Zbliżamy się do końca naszej rozmowy, więc przejdźmy trochę bardziej na wschód. 16 września br. zginął Maksim Marcinkiewicz, ps. „Tesak”, znany rosyjski nacjonalista. Wiemy już na pewno, że wbrew medialnym relacjom nie zginął w wyniku „samobójstwa”. Jak tę wiadomość przyjęto w środowisku nacjonalistycznym na Białorusi?

Z osób, które znam osobiście, nikt nie wierzy w wersję oficjalną. W Rosji to nie jest pierwszy i, niestety, ostatni taki przypadek…

Kontynuując wątek – Ruś wczoraj i Ruś dzisiaj. Jakie są Wasze relacje z nacjonalistami z Rosji i Ukrainy?

Z ukraińskimi nacjonalistami relacje są bardzo przyjazne. W Rosji to różnie. Z ludźmi ze wschodu trzeba przestrzegać ostrożności :)

Dziękuję za Twój poświęcony czas. Wyrazy wsparcia z Polski dla wszystkich białoruskich nacjonalistów. Ostatnie słowo należy do Ciebie.

Bardzo dziękuję za wsparcie. Teraz jest taki czas, że wrogowie na tylko naszych narodów, lecz całej cywilizacji europejskiej, są zarówno na Wschodzie jak i na Zachodzie. Znaleźęliśmy si między młotem a kowadłem – z jednej strony dążąca do rewanżu Rosja, zaś z drugiej zdegenerowany liberalny Zachód. W tych warunkach my, narody Europy Centralnej i Wschodniej zamieszkujące obszary pomiędzy morzami Bałtyckim, Czarnym i Adriatyckim, przetrwamy tylko jeśli będziemy trzymać się razem, wspierać się nawzajem, mimo sporów i krzywd historycznych, których, wiem, u każdego z nas jest wiele. I proszę pamiętać o tym, że Łukaszenka nie jest mocnym, niezależnym politykiem, obrońcą wartości tradycyjnych, lecz psychopatą, marionetką Moskwy i żądną do władzy osobą, która sprzeda każdego i wszystko, aby siedzieć na tronie. Większość ludzi wychodzących na ulice po prostu chce lepszego życia, nie „wartości demokratycznych”.

rozmawiał: J.