Polska w ostatnich latach rzeczywiście się zmieniła. Dla niektórych miejsc może być jednak zbyt późno, o czym świadczy najdobitniej lista 122 miast tracących podstawowe funkcje społeczno-gospodarcze. Jednym z nich jest Włocławek, opisany przez Piotra Witwickiego w niezwykle interesującym reportażu „Znikająca Polska”.

Co ciekawe, wbrew tytułowi dziennikarz Polsatu News i redaktor naczelny Interii.pl nie widzi przyszłości jedynie w czarnych barwach. Pisze więc między innymi o Polakach wracających z zagranicy i próbujących inwestować w jego rodzinnym mieście. Wierzy też w możliwość rozwoju miasta chociażby poprzez odpowiednią politykę decentralizacyjną.

W tej chwili trudno jednak uwierzyć w optymistyczne scenariusze, nie tylko z powodu sytuacji na świecie i grzechów obecnego rządu. Na odwrócenie niektórych trendów jest zwyczajnie za późno, zwłaszcza biorąc pod uwagę hekatombę jaką dla mniejszych miast była „transformacja ustrojowa”.

Dla Włocławka oznaczała ona upadek niemal wszystkich największych zakładów. W tym znanych w całej Polsce celulozy, lin i drutów, fabryki fajansu czy zakładów produkujących farby i lakiery. Polityka gospodarcza neoliberałów nie oszczędziła nawet miejscowej filii „Ursusa”, która zaczęła produkcję niemal dosłownie w przededniu zmian zapoczątkowanych w 1989 roku.

Likwidacja wielkich zakładów doprowadził oczywiście do nędzy dziesiątki tysięcy ludzi. Skutki widoczne są do dziś, nie tylko w postaci wciąż dwucyfrowego bezrobocia czy ucieczki młodych ludzi. Jedno z włocławskich osiedli opisane przez Witwickiego przypomina bowiem bardziej cygański Lunik IX w Koszycach niż środek państwa w centrum Europy. Patologie społeczne są bowiem wciąż niezwykle powszechne.

„Znikająca Polska” dostarcza więc solidną porcję materiału, który można uznać za oskarżenie wobec całej klasy politycznej rządzącej naszym krajem po 1989 roku. Nie można jednak zapominać także o zaniechaniach samorządowców, bardzo chętnie zwalających wszelkie swoje niepowodzenia na „centralę” w Warszawie i tworzących swoje własne udzielne księstwa. Witwicki po wydaniu książki miał zresztą kłopoty z wykładaniem na włocławskiej uczelni i organizacją spotkań promocyjnych.

Cieszy, że na rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej publikacji dotyczących mniejszych miejscowości, a przede wszystkim skutków 'transformacji ustrojowej”. Nie wszystkie trzymają niestety odpowiedni poziom, ale tego akurat „Znikającej Polsce” nie można zarzucić. Wręcz przeciwnie.

M.

Zobacz również: