Amerykański historyk i publicysta Lee Edwards chciał opisać współczesną historię konserwatyzmu w Stanach Zjednoczonych, wychwalając jego dokonania w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Ostatecznie dał jednak odpowiedź na pytanie, dlaczego zachodniej prawicy nie udało się zakonserwować niczego poza majątkami bogaczy.

W ciągu dziewięciu lat od wydania „Amerykańskiego konserwatyzmu. Krótkiej historii” wydarzyło się sporo. Za nami czteroletnia prezydentura Donalda Trumpa, za którym sto fenomen „trumpizmu”. Czyli populistycznego ruchu trzęsącego w posadach także establishmentem Partii Republikańskiej. Poza tym do głosu doszli zwolennicy mniej liberalnego kursu, opowiadający się za przemienieniem prawicy w „partię robotniczą”.

Nie zmienia to jednak faktu, że najbardziej wpływowe siły na amerykańskiej prawicy wciąż wychwalają bożka kapitalizmu. Republikańskie elity są więc gotowe bronić nawet cenzurujących je korporacji cyfrowych, byleby nie naruszyć świętych dla nich interesów kapitału.

Czytając książkę Edwardsa nietrudno zrozumieć rynkowy fundamentalizm amerykańskiego konserwatyzmu. Autor zachwala bowiem branie pieniędzy przez prawicowe instytucje i media od grup lobbingowych, a także uznaje libertarian za nieodłączną część „prawdziwej prawicy” w Stanach Zjednoczonych. Jako jedną z podstawowych lektur konserwatystów uznaje więc „Drogę do zniewolenia” Friedricha von Hayeka.

Jedno z fundamentalnych dzieł amerykańskiego libertarianizmu należy więc uznać (obok pieniędzy od grup biznesowych) za główne źródło prymitywnego przekonania, że ubezpieczenia społeczne czy płaca minimalna to prosta droga do GUŁagów, stalinizmu, maoizmu i Bóg raczy wiedzieć czego jeszcze. Jak widać nadwiślańscy konserwatyści literalnie przejęli podobne poglądy od swoich odpowiedników zza oceanu.

Po praktyce politycznej Stanów Zjednoczonych widać wyraźnie, że obtrąbiony przez Edwardsa „sukces konserwatystów” jest tak naprawdę ich przegraną. Co prawda stworzyli oni sobie bezpieczną przystań przez związki z biznesem i manipulowanie wyborcami za pośrednictwem konserwatywno-liberalnych mediów, ale zniechęcili resztę Amerykanów swoim doktrynalnym neoliberalizmem.

M.