W nocy amerykańskie wojska wystrzeliły rakiety w bazę lotniczą Syryjskiej Armii Arabskiej w pobliżu miasta Homs, w wyniku czego śmierć poniosło sześć osób, a spora część infrastruktury wojskowej została zniszczona. Rozkaz amerykańskiego prezydenta Stanów Zjednoczonych został określony przez syryjski rząd jako akt amerykańskiej agresji, natomiast Rosja postanowiła odstąpić od współpracy z Amerykanami w sprawie zapobiegania incydentom w Syrii. W tym samym czasie pozycje syryjskiego wojska zaatakowali terroryści z Państwa Islamskiego.

Dowództwo Syryjskiej Armii Arabskiej poinformowało, że do ataku doszło godzinie 3:42 czasu lokalnego. Z amerykańskich niszczycieli stacjonujących na Morzu Śródziemnym wystrzelono rakiety Tomahawk, które dosięgły bazę lotniczą al-Shajrat znajdującą się w pobliżu miasta Homs. W wyniku ataku wojsk Stanów Zjednoczonych zginęło sześć osób, wiele zostało rannych, a infrastruktura należąca do syryjskiego wojska została poważnie zniszczona. Atak został przeprowadzony na polecenie amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, który już kilka godzin wcześniej mówił, iż zmienił swoje spojrzenie na syryjski konflikt, a z syryjskim prezydentem Baszarem al-Assadem „coś powinno się stać”. Atak ma mieć rzekomo charakter jednorazowy i być odpowiedzią na atak chemiczny w prowincji Idlib, do którego doszło we wtorek i w którym zginęło kilkadziesiąt osób.

Niemal równocześnie z amerykańskim atakiem na syryjską bazę lotniczą do działań przeszli terroryści z Państwa Islamskiego, którzy zaatakowali pozycje Syryjskiej Armii Arabskiej na trasie między Homs i Palmirą, a ponad 30 kilometrów od miejsca na które spadły rakiety amerykańskiego wojska. Ekstremiści przez ponad godzinę mieli utrzymywać zajęte terytoria, po czym wycofali się kiedy na miejsce przybyły posiłki syryjskiego wojska. Obecnie siły wierne rządowi w Damaszku mają spychać siły Państwa Islamskiego w głąb pustyni.

Strona syryjska przyznała, że amerykański atak doprowadził nie tylko do śmierci sześciu osób i zranienia kilkudziesięciu kolejnych, ale spowodował poważne zniszczenia w infrastrukturze bazy. Jednocześnie dowódcy Syryjskiej Armii Arabskiej określili wystrzelenie pocisków naruszeniem międzynarodowego prawa, które ma na celu osłabienie wysiłków syryjskiej armii w walce z grupami terrorystycznymi. Tym samym Stany Zjednoczone mają stawiać się w jednym szeregu z grupami takimi jak Państwo Islamskie czy Dżabat al-Nusra.

Rosyjski prezydent Władimir Putin nazwał działania amerykańskiego wojska agresją przeciwko suwerennemu państwu i naruszeniem norm prawa międzynarodowego pod zmyślonym pretekstem. Ministerstwo obrony Rosji oczekuje natomiast od Stanów Zjednoczonych twardych dowodów na użycie broni chemicznej przez stronę syryjską, ponieważ zdaniem strony rosyjskiej za wydarzeniami z wtorku nie stoją siły wierne rządowi w Damaszku.

Jednocześnie Rosja ogłosiła zawieszenie memorandum zawartego ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie zapobiegania incydentom oraz bezpieczeństwa lotów nad Syrią, które obowiązywało od jesieni 2015 r. Strona rosyjska podkreśliła przy tym, że nigdy nie zaakceptuje działań wymierzonych w legalne władze Syrii.

Na podstawie: onet.pl, sana.sy, wp.pl, presstv.ir, express.co.uk.