Rosja zapowiedziała zwiększenie swojej obecności militarnej na granicy z Ukrainą, gdy zaczną w tym kraju stacjonować wojska Stanów Zjednoczonych. Od paru dni rosyjska armia koncentruje się w pobliżu Ukrainy, choć twierdzi, że czyni to z powodu ćwiczeń wojskowych. O tej sprawie rozmawiali ze sobą wczoraj szefowie resortów obrony Ukrainy i USA.

Głównodowodzący ukraińskich sił zbrojnych gen. Rusłan Chomczak mówił w ukraińskim parlamencie, że Rosja łącznie utrzymuje 28 batalionowych grup taktycznych na swojej granicy z Ukrainą. W ostatnim czasie ich liczba jednak stale się zwiększa. Pod pretekstem ćwiczeń wojskowych w rejon ten przerzucani są kolejni żołnierze, a docelowo skoncentrowanych ma być w nim kolejnych 25 batalionowych grup taktycznych.

Wczoraj o działaniach rosyjskiego wojska rozmawiali ze sobą ukraiński minister obrony Andriej Taran i szef Pentagonu Lloyd Austin. Taran miał mówić nie tylko o sytuacji we wschodniej Ukrainie, ale także o wzmacnianiu ukraińsko-amerykańskiej współpracy militarnej. Ukraina oczekuje zwłaszcza, że „w przypadku eskalacji rosyjskiej agresji w Donbasie Stany Zjednoczone nie zostawią Ukrainy samej sobie i nie pozwolą na realizację agresywnych planów”.

Między innymi do tej rozmowy nawiązał rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Zadeklarował on, że pojawienie się amerykańskiego wojska na terytorium Ukrainy będzie musiało spotkać się z odpowiedzią, bo będzie prowadzić to do eskalacji konfliktu. Rosja ma wówczas podjąć działania zapewniające jej bezpieczeństwo, choć Pieskow nie zdradził dokładnie jakie środki zostaną użyte.

Dodatkowo władze w Moskwie zarzucają Kijowowi liczne prowokacje. Dodatkowo „same za siebie” mają mówić wypowiedzi ukraińskich polityków, oczekujących sprowadzenia sił NATO na terytorium swojego kraju. Sam Sojusz Północnoatlantycki potępił zresztą Rosję za eskalowanie konfliktu w Donbasie.

Na podstawie: iz.ru, ukrinform.net.