Polskie miasta rokrocznie włączały syreny o godzinie „W”, aby w ten sposób 1 sierpnia upamiętnić wybuch Powstania Warszawskiego. W tym roku kolejne samorządy wycofują się jednak z tej formy uczczenia bohaterów wydarzeń z 1944 roku Powodem ma być pobyt w Polsce uchodźców z Ukrainy, bo wyjące syreny mogą przypominać im o wojnie w ich ojczyźnie.

Rzekoma trauma wojenna ukraińskich obywateli nie pierwszy raz od wybuchu wojny pojawia się w debacie publicznej. Już w kwietniu samorządy kierowane przez środowiska lewicowo-liberalne odmówiły włączenia syren na polecenie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Wówczas miały one upamiętnić 12. rocznicę katastrofy smoleńskiej.

Teraz lokalni politycy zapowiadają, że nie upamiętnią w ten sposób 78. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Takiej decyzji spośród włodarzy największych polskich miast nie podjął między innymi Rafał Trzaskowski. Prezydent Warszawy wraz z żyjącymi powstańcami podpisał apel, w którym podkreśla, że zawycie syren ma być też znakiem wsparcia dla Ukraińców walczących z Rosjanami.

Inną optykę na tę kwestię mają jednak niektórzy inni samorządowcy związani z Platformą Obywatelską. Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak podjął na przykład zupełnie inną decyzję i w stolicy Wielkopolski syreny nie zawyją. Według Jaśkowiaka „taki dźwięk mógłby wzbudzić wspomnienia związane z działaniami wojennymi”.

W Sopocie decyzję o niewłączaniu syren na 1 sierpnia podjął Jacek Karnowski. Prezydent tego miasta miał to uczynić w „trosce o naszych nowych mieszkańców, którzy uciekli przed koszmarem wojny z Ukrainy”.

 

Mam nadzieję, że służby państwowe to uszanują i syren nie będzie. Ludziom, którzy pamiętają jak bombardowano ich miasta wycie syren kojarzy się z nalotami i przywołuje najczarniejsze wspomnienia. Nie możemy im zafundować takiego koszmaru. Przypominam, że na terenie Sopotu mieszka ich ponad dwa tysiące, a są to głównie kobiety i dzieci – dodał Karnowski.

Na podstawie: pap.pl, wp.pl, sopot.pl.