Libańskie ugrupowania Hezbollah i Amal zorganizowały dzisiaj demonstrację przeciwko upolitycznieniu śledztwa dotyczącego ubiegłorocznego wybuchu w porcie w Bejrucie. Zwolennicy obu ruchów zostali ostrzelani przez swoich przeciwników politycznych, którzy spowodowali śmierć sześciu uczestników wspomnianej manifestacji.

Kilkuset zwolenników partii reprezentujących interesy szyitów zebrało się dzisiaj pod Pałacem Sprawiedliwości w Bejrucie. W trakcie swojego protestu domagali się odsunięcia od orzekania jednego z sędziów, oskarżanego przez Hezbollah i Amal o upolitycznianie śledztwa dotyczącego niszczycielskiego wybuchu w porcie Bejrucie w sierpniu ubiegłego roku.

W pewnym momencie z pobliskiej dzielnicy Tayyoune na uczestników demonstracji posypał się grad kul. Libański Czerwony Krzyż potwierdził już śmierć sześciu osób, natomiast ranionych miało zostać dodatkowo 30 osób. Jak na razie libańskie wojsko poinformowało o aresztowaniu dziewięciu podejrzanych, wśród których znajduje się również obywatel sąsiedniej Syrii.

Przez kilka godzin we wspomnianej dzielnicy dochodziło do wymiany ognia, dlatego ewakuowana została część jej mieszkańców. Ostrzał był prowadzony przez snajperów oraz bojówkarzy używających granatników.

Co prawda nie ujawniono wciąż politycznych powiązań sprawców ataku, ale według Hezbollahu i Amalu stoją za nim chrześcijańscy syjoniści z Sił Libańskich. Lider ugrupowania Samir Geagea potępił starcia na ulicach Bejrutu, ale jednocześnie nie odpowiedział na oświadczenie wydane przez jego politycznych przeciwników.

Prezydent Michael Aoun także skrytykował strzelaninę w stolicy Libanu. Jego zdaniem dzisiejsze wydarzenia przypominają mroczny okres w historii Libanu, którym była wojna domowa prowadzona w latach 1975-1990. Premier Najib Mikati ostrzegł z kolei Libańczyków przed wplątaniem się w kolejną falę przemocy.

Na podstawie: naharnet.com, aljazeera.com.